reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Listopadowe mamy 2022

A co tu tak cicho?
Zaprosiłam na dziś panią do nauki chustonoszenia. Ale okoliczności są takie sobie, dziecko marudne bo ani wczoraj, ani dziś nie było 💩, mnie natomiast bardzo kręci się w głowie, jak po trzech głębszych. Mam takie coś kilka razy do roku i akurat dziś 😔
 
reklama
A co tu tak cicho?
Zaprosiłam na dziś panią do nauki chustonoszenia. Ale okoliczności są takie sobie, dziecko marudne bo ani wczoraj, ani dziś nie było 💩, mnie natomiast bardzo kręci się w głowie, jak po trzech głębszych. Mam takie coś kilka razy do roku i akurat dziś 😔
My byłyśmy na pierwszych szczepieniach w przychodni... o matko, to nie na moje nerwy :( malutka płakała i ja razem z nią, normalnie bylam cala zasmarkana pod maską :p

U nas poza tym ok, ale ten katar nie chce jej odpuścić, tzn. jest dziwny, bo dopada ją tylko w nocy i nad ranem. Nie wiem o co chodzi, lekarka dzisiaj stwierdziła, że osluchowo czysto i ogólnie wszystko w porządku, a katar moze jej jeszcze przez jakiś czas spływać... Sama nie wiem, może to sapka? No w każdym razie codziennie mam powód, żeby się o coś martwić :D a, poza tym to nadal się do mnie nie uśmiechnęła, tylko parę razy do męża, niewdzięcznica 😆
 
My byłyśmy na pierwszych szczepieniach w przychodni... o matko, to nie na moje nerwy :( malutka płakała i ja razem z nią, normalnie bylam cala zasmarkana pod maską :p

U nas poza tym ok, ale ten katar nie chce jej odpuścić, tzn. jest dziwny, bo dopada ją tylko w nocy i nad ranem. Nie wiem o co chodzi, lekarka dzisiaj stwierdziła, że osluchowo czysto i ogólnie wszystko w porządku, a katar moze jej jeszcze przez jakiś czas spływać... Sama nie wiem, może to sapka? No w każdym razie codziennie mam powód, żeby się o coś martwić :D a, poza tym to nadal się do mnie nie uśmiechnęła, tylko parę razy do męża, niewdzięcznica 😆
Jutro po południu też nas czekają szczepienia. Tyle że ja się już nieco uodporniłam na płacz Kuby. Jak ryczy, to systematycznie szukam sposobu, aby przestał. Musiałam, bo bym zwariowała.

A jak córcia zachorowała na katar, to odciągałaś jej wydzielinę z noska? W każdym razie zadbaj o temperaturę i wilgotność w pokoju. Ja kupiłam takie nawilżacze do zawieszenia na grzejnik, mniej musimy grzać szczęśliwie bo jest ciepłej na dworze, a do noska zapuszczam sól fizjologiczną.

Mój Kuba pokasłuje, ale sądzę, że to podnoszący się pokarm z brzuszka.

Nasza lekcja chustonoszenia dzisiaj była spoko, mąż był zachwycony. Musimy poćwiczyć, pożyczyliśmy w tym celu chustę. Kuba podczas lekcji popłakiwał w łóżeczku, a włożony do chusty natychmiast zasnął ☺ natomiast po rozmowie z położną już wiemy, że trzeba do neurologopedy... że cała ta historia z podcinaniem wędzidełka to od tyłka strony. Tu się kłania dezinformacja. Każdy mówi co innego. Położne polecają osteopatów. Lekarze stanowczo odradzają. Pediatra skierował nas do chirurga z tym wędzidełkiem, dla położnej było niemal oczywiste, że taka decyzja zapadła po wizycie u neurologopedy. Ja się zastanawiam, jak gatunek ludzki dał sobie radę bez tych wszystkich specjalistów, a z drugiej strony nie chciałabym dziecku odmówić czegoś, co wspomoze jego rozwój, czy też zaniedbać jakiejś sprawy.

Bo faktem jest, że nasze karmienie nie wygląda idealnie. Kuba na początku się krztusi, ja się boję już odciągać to pierwsze mleko bo choć niewiele go odciągałam, to produkcja mi skoczyła do tego stopnia, że wczoraj z jednej piersi do magicznej butelki wpadło 90 ml. Przy jednym karmieniu... słyszę też cmoknięcia, staram się korygować przystawienie, ale i tak łyka powietrze. Odbijamy, ale też nie zawsze się to uda. Zapewne należałoby też odwiedzić doradcę laktacyjnego... a mam wrażenie, że podcięcie wędzidełka wniosło więcej złego niż dobrego. Chyba, że to przypadek.
 
Ostatnia edycja:
Jutro po południu też nas czekają szczepienia. Tyle że ja się już nieco uodporniłam na płacz Kuby. Jak ryczy, to systematycznie szukam sposobu, aby przestał. Musiałam, bo bym zwariowała.

A jak córcia zachorowała na katar, to odciągałaś jej wydzielinę z noska? W każdym razie zadbaj o temperaturę i wilgotność w pokoju. Ja kupiłam takie nawilżacze do zawieszenia na grzejnik, mniej musimy grzać szczęśliwie bo jest ciepłej na dworze, a do noska zapuszczam sól fizjologiczną.

Mój Kuba pokasłuje, ale sądzę, że to podnoszący się pokarm z brzuszka.

Nasza lekcja chustonoszenia dzisiaj była spoko, mąż był zachwycony. Musimy poćwiczyć, pożyczyliśmy w tym celu chustę. Kuba podczas lekcji popłakiwał w łóżeczku, a włożony do chusty natychmiast zasnął ☺ natomiast po rozmowie z położną już wiemy, że trzeba do neurologopedy... że cała ta historia z podcinaniem wędzidełka to od tyłka strony. Tu się kłania dezinformacja. Każdy mówi co innego. Położne polecają osteopatów. Lekarze stanowczo odradzają. Pediatra skierował nas do chirurga z tym wędzidełkiem, dla położnej było niemal oczywiste, że taka decyzja zapadła po wizycie u neurologopedy. Ja się zastanawiam, jak gatunek ludzki dał sobie radę bez tych wszystkich specjalistów, a z drugiej strony nie chciałabym dziecku odmówić czegoś, co wspomoze jego rozwój, czy też zaniedbać jakiejś sprawy.

Bo faktem jest, że nasze karmienie nie wygląda idealnie. Kuba na początku się krztusi, ja się boję już odciągać to pierwsze mleko bo choć niewiele go odciągałam, to produkcja mi skoczyła do tego stopnia, że wczoraj z jednej piersi do magicznej butelki wpadło 90 ml. Przy jednym karmieniu... słyszę też cmoknięcia, staram się korygować przystawienie, ale i tak łyka powietrze. Odbijamy, ale też nie zawsze się to uda. Zapewne należałoby też odwiedzić doradcę laktacyjnego... a mam wrażenie, że podcięcie wędzidełka wniosło więcej złego niż dobrego. Chyba, że to przypadek.
Podoobno kiedyś w szpitalu podcinali często, ale nie wiem na ile to pewne info
 
@Nat_Ra
Zobacz co znalazłam. Szczególnie ten tekst o 3 tys lat :o
"Poznałam wówczas również ciekawą historię postępowania z krótkim wędzi-
dełkiem języka. Przez co najmniej trzy tysiące lat przecinano je u noworodka, jeśli
uniemożliwiało mu ssanie mleka matki (dawniej zabieg wykonywano paznok-
ciem3
). W połowie XX wieku odstąpiono od przecinania krótkiego wędzidełka
(zob. Ostapiuk, 2013a; Sioda, 2007, 2012), twierdząc zarazem, że łatwo rozciąga
się w ćwiczeniach (Zaleski, 1992a, s. 88; Stecko, 1991, s. 20, za: Ostapiuk, 2014,
s. 200; Skorek, 2001, s. 56, za: Ostapiuk, 2013a, s. 43, 52; Ostapiuk, 2014, s. 200).
Przekonanie (nieudokumentowane) o możliwości rozciągania wędzidełka zadecy-
dowało o objawowej strategii postępowania w logopedycznej terapii (zob. Osta-
piuk, 2015). W jednej z publikacji logopedycznych czytamy jednak, że krótkie
wędzidełko „łatwo rozciąga się w ćwiczeniach”, a następnie, że jego „rozciąganie
nie jest sprawą ani łatwą, ani szybką”, że „wymaga częstych, systematycznych,
nierzadko długotrwałych ćwiczeń”, że „niektórym dzieciom na osiągnięcie celu
wystarcza miesiąc, innym pół roku, a jeszcze innym potrzeba roku”, a w koń-
cu również, że są dzieci, „dla których cel jest nieosiągalny – nawet intensywne
i długotrwałe ćwiczenia nie są skuteczne”
 
Jutro po południu też nas czekają szczepienia. Tyle że ja się już nieco uodporniłam na płacz Kuby. Jak ryczy, to systematycznie szukam sposobu, aby przestał. Musiałam, bo bym zwariowała.

A jak córcia zachorowała na katar, to odciągałaś jej wydzielinę z noska? W każdym razie zadbaj o temperaturę i wilgotność w pokoju. Ja kupiłam takie nawilżacze do zawieszenia na grzejnik, mniej musimy grzać szczęśliwie bo jest ciepłej na dworze, a do noska zapuszczam sól fizjologiczną.

Mój Kuba pokasłuje, ale sądzę, że to podnoszący się pokarm z brzuszka.

Nasza lekcja chustonoszenia dzisiaj była spoko, mąż był zachwycony. Musimy poćwiczyć, pożyczyliśmy w tym celu chustę. Kuba podczas lekcji popłakiwał w łóżeczku, a włożony do chusty natychmiast zasnął ☺ natomiast po rozmowie z położną już wiemy, że trzeba do neurologopedy... że cała ta historia z podcinaniem wędzidełka to od tyłka strony. Tu się kłania dezinformacja. Każdy mówi co innego. Położne polecają osteopatów. Lekarze stanowczo odradzają. Pediatra skierował nas do chirurga z tym wędzidełkiem, dla położnej było niemal oczywiste, że taka decyzja zapadła po wizycie u neurologopedy. Ja się zastanawiam, jak gatunek ludzki dał sobie radę bez tych wszystkich specjalistów, a z drugiej strony nie chciałabym dziecku odmówić czegoś, co wspomoze jego rozwój, czy też zaniedbać jakiejś sprawy.

Bo faktem jest, że nasze karmienie nie wygląda idealnie. Kuba na początku się krztusi, ja się boję już odciągać to pierwsze mleko bo choć niewiele go odciągałam, to produkcja mi skoczyła do tego stopnia, że wczoraj z jednej piersi do magicznej butelki wpadło 90 ml. Przy jednym karmieniu... słyszę też cmoknięcia, staram się korygować przystawienie, ale i tak łyka powietrze. Odbijamy, ale też nie zawsze się to uda. Zapewne należałoby też odwiedzić doradcę laktacyjnego... a mam wrażenie, że podcięcie wędzidełka wniosło więcej złego niż dobrego. Chyba, że to przypadek.
Tak, odciągałam jej rano i wieczorem, do tego kropilam wodą morską, tak kazala pediatra. Ale dzisiaj w nocy zauwazylam poprawę, więc może już idzie ku lepszemu :) I mamy nawilzacz, wilgotność jest ustawiona naok. 50-60%.

Dobrze rozumiem, że Kuba miał podcięte wędzidełko, a teraz z położną macie wątpliwości, czy to była dobra decyzja?

Moja córka też się krztusi, ale zwykle jakos w trakcie karmienia. Staram się układać z nią tak, żeby mleko leciało jej jak najbardziej "pod górkę". A do kolektora zbieram ledwie 10 ml, dziwne to, bo wiem, że mleka mam sporo.
 
Tak, odciągałam jej rano i wieczorem, do tego kropilam wodą morską, tak kazala pediatra. Ale dzisiaj w nocy zauwazylam poprawę, więc może już idzie ku lepszemu :) I mamy nawilzacz, wilgotność jest ustawiona naok. 50-60%.

Dobrze rozumiem, że Kuba miał podcięte wędzidełko, a teraz z położną macie wątpliwości, czy to była dobra decyzja?

Moja córka też się krztusi, ale zwykle jakos w trakcie karmienia. Staram się układać z nią tak, żeby mleko leciało jej jak najbardziej "pod górkę". A do kolektora zbieram ledwie 10 ml, dziwne to, bo wiem, że mleka mam sporo.
Miał podcięte, ale to ja mam wątpliwości czy to się dobrze odbyło.
No bo tak. Dostałam od położnej zestaw ćwiczeń na wędzidełko, do stosowania tydzień przed podcięciem. Ale część tych ćwiczeń była zarezerwowana dla konkretnych typów wędzidełka. Uznaliśmy z mężem, że chirurg nam powie co i jak, jaki to typ i czy podcięcie w ogóle będzie potrzebne, i nie ćwiczyliśmy. Tymczasem podcięcie nastąpiło od razu, trochę mnie to zaskoczyło no ale ok. Zapytałam o ćwiczenia po zabiegu, żeby podtrzymać efekt. Lekarz powiedział, że przez tydzień to on by nic nie robił. No i to było właśnie tydzień temu.

Wczoraj ta pani, która nas uczyła chustonoszenia, to jest położna. Zapytaliśmy ją o to, no i zgodnie z jej słowami wnioskuję, że wszystko poszło nie tak. Dla niej było oczywiste, że o takim zabiegu decyduje neurologopeda (u którego nie bylismy). Lepiej byłoby też pójść podcinać w inne miejsce, ale to prywatnie i kosztuje kilkaset zł, za to zajmują się tym specjaliści tylko od tego (a ja wybrałam się na NFZ, do lekarza że świetnymi opiniami). No i jakbym poszła w to specjalistyczne miejsce, to oni by Kubę skonsultowali jak złoto, zalecili ćwiczenia jak należy itp. A teraz to należy iść do neurologopedy, żeby ocenił skutki zabiegu, wzorce mięśniowe i co tam jeszcze. Samo podcięcie to za mało, trzeba zmienić sposób ssania.

Przy czym pediatra kierująca nas na to podcięcie mówiła, że no takie trochę przykrótkie to wędzidełko, chirurg jak je obejrzał to miałam wrażenie że je podciął nie bo trzeba, tylko skoro już jesteśmy to żeby coś zrobić.

Natomiast może to zbieg okoliczności, a może nie, ale od kilku dni Kubie karmienie idzie jakby gorzej, łyka więcej powietrza, na koniec kiedy pierś się opróżnia staje się bardzo niecierpliwy. Bardziej męczą go gazy (a może to coś, co ja jem? Bo też jestem wzdęta, choć miesiąc po porodzie mój brzuch funkcjonował bez zarzutu), a od wczoraj zaczął pokasływać (wcześniej robił to tylko, gdy się zakrztusił).

Ostatnie dni są więc cięższe. Wczoraj wieczorem tak padłam, że nie słyszałam marudzenia dziecka, ojciec się nim zajmował aż ja w końcu się obudziłam i go przejęłam (przespałam płakanie, ulewanie, takie atrakcje, otworzyłam oczy po 2 w nocy), wszyscy byli wycieńczeni. Z mojej strony to już było takie zmęczenie, że po prostu zwinęłam się w kłębek, chciałam tak poleżeć kilka minut, choć chwilę odpocząć od dziecka, od kwilenia, zgadywania, szukania pozycji... Mąż ak mi go oddał, zasnął tak jak siedział, Kuba possał chwilę smoczka i zasnął na mnie na żabkę, to i ja zasnęłam.

To pokasływanie mnie zastanawia. Czy Kuba jednak nie ma refluksu. Ulewa mniej, może dlatego że łatwiej nam to przewidzieć, sypia wiecej juz na brzuchu.
 
Miał podcięte, ale to ja mam wątpliwości czy to się dobrze odbyło.
No bo tak. Dostałam od położnej zestaw ćwiczeń na wędzidełko, do stosowania tydzień przed podcięciem. Ale część tych ćwiczeń była zarezerwowana dla konkretnych typów wędzidełka. Uznaliśmy z mężem, że chirurg nam powie co i jak, jaki to typ i czy podcięcie w ogóle będzie potrzebne, i nie ćwiczyliśmy. Tymczasem podcięcie nastąpiło od razu, trochę mnie to zaskoczyło no ale ok. Zapytałam o ćwiczenia po zabiegu, żeby podtrzymać efekt. Lekarz powiedział, że przez tydzień to on by nic nie robił. No i to było właśnie tydzień temu.

Wczoraj ta pani, która nas uczyła chustonoszenia, to jest położna. Zapytaliśmy ją o to, no i zgodnie z jej słowami wnioskuję, że wszystko poszło nie tak. Dla niej było oczywiste, że o takim zabiegu decyduje neurologopeda (u którego nie bylismy). Lepiej byłoby też pójść podcinać w inne miejsce, ale to prywatnie i kosztuje kilkaset zł, za to zajmują się tym specjaliści tylko od tego (a ja wybrałam się na NFZ, do lekarza że świetnymi opiniami). No i jakbym poszła w to specjalistyczne miejsce, to oni by Kubę skonsultowali jak złoto, zalecili ćwiczenia jak należy itp. A teraz to należy iść do neurologopedy, żeby ocenił skutki zabiegu, wzorce mięśniowe i co tam jeszcze. Samo podcięcie to za mało, trzeba zmienić sposób ssania.

Przy czym pediatra kierująca nas na to podcięcie mówiła, że no takie trochę przykrótkie to wędzidełko, chirurg jak je obejrzał to miałam wrażenie że je podciął nie bo trzeba, tylko skoro już jesteśmy to żeby coś zrobić.

Natomiast może to zbieg okoliczności, a może nie, ale od kilku dni Kubie karmienie idzie jakby gorzej, łyka więcej powietrza, na koniec kiedy pierś się opróżnia staje się bardzo niecierpliwy. Bardziej męczą go gazy (a może to coś, co ja jem? Bo też jestem wzdęta, choć miesiąc po porodzie mój brzuch funkcjonował bez zarzutu), a od wczoraj zaczął pokasływać (wcześniej robił to tylko, gdy się zakrztusił).

Ostatnie dni są więc cięższe. Wczoraj wieczorem tak padłam, że nie słyszałam marudzenia dziecka, ojciec się nim zajmował aż ja w końcu się obudziłam i go przejęłam (przespałam płakanie, ulewanie, takie atrakcje, otworzyłam oczy po 2 w nocy), wszyscy byli wycieńczeni. Z mojej strony to już było takie zmęczenie, że po prostu zwinęłam się w kłębek, chciałam tak poleżeć kilka minut, choć chwilę odpocząć od dziecka, od kwilenia, zgadywania, szukania pozycji... Mąż ak mi go oddał, zasnął tak jak siedział, Kuba possał chwilę smoczka i zasnął na mnie na żabkę, to i ja zasnęłam.

To pokasływanie mnie zastanawia. Czy Kuba jednak nie ma refluksu. Ulewa mniej, może dlatego że łatwiej nam to przewidzieć, sypia wiecej juz na brzuchu.
Straszne to jest, że człowiek nie jest w stanie uzyskać rzetelnej konsultacji, tylko musi sam rozkminiać, czytac, dowiadywać się... i też okropne jest to, że niektóre porady lekarzy potrafią się zupełnie wykluczać.

A myślałaś o konsultacji z CDL? Ja się umówiłam na poniedziałek, tak kontrolnie, bo też mała się krztusi, dużo beka, więc i pewnie łyka powietrze...
 
reklama
Straszne to jest, że człowiek nie jest w stanie uzyskać rzetelnej konsultacji, tylko musi sam rozkminiać, czytac, dowiadywać się... i też okropne jest to, że niektóre porady lekarzy potrafią się zupełnie wykluczać.

A myślałaś o konsultacji z CDL? Ja się umówiłam na poniedziałek, tak kontrolnie, bo też mała się krztusi, dużo beka, więc i pewnie łyka powietrze...
Zaczęłam to rozważać. Ta konsultacja mogłaby być wartościowa.

Mąż zdecydował o przesunięciu terminu szczepień, dziecko jest tak niespokojne i rozpłakane od wczoraj, ja znów w gorszym stanie... więc umówił inny termin, zwłaszcza że jutro się przeprowadzamy czasowo do teściowej, dla mnie to spory stres. Miewam nadal huśtawki nastroju, sporo mam chwil kiedy wydaje mi sie, że kompletnie się do macierzyństwa nie nadaję. Ostatnio miałam lepszy czas i to uśpiło moją czujność, a dziś znów mam totalny regres.

Próbowałam zamotać się z Kubą w chustę. Efekt? Krzyczał wniebogłosy... a wczoraj zasnął w tej chuście! Cudak mały, sam nie wie co mu odpowiada.
 
Do góry