No widzisz, jakoś mi to nie chce przejść. To jest podstępne... bo np. dzisiaj mam dobry dzień, Kuba radosny, mąż miał wolne, zdjął mi z barków coś czego ja sie obawiam i ja się uśmiecham i jestem zadowolona z życia. A wczoraj kupka nieszczęścia i chyba nikt by nie chciał oglądać swojej bliskiej osoby w takim stanie, w jakim byłam. Taki to rollercoaster. I w takie dobre dni ja w ogóle nie czuję, że jest mi potrzebna jakakolwiek pomoc - po co, skoro tak świetnie sobie radzę? Tylko właśnie że ja sobie świetnie radzę wybiórczo, gdy mam optymalne warunki.
O takich problemach się nie mówi do tego stopnia, że mam wrażenie jakbym była jakimś wyjątkiem. Nigdy od nikogo nie słyszałam "mam depresję" . Choć któraś się tu przyznała,
@Stylenka chyba. Nie chcę być posądzona o jakiś ekshibicjonizm, ale też chyba nie mam powodów do wstydu?
Ja też zamierzam zacząć tradycyjnie od papkowatej konsystencji. Patrząc na Kubę i to jego memlanie wcale nie mam poczucia, że jest gotów na całe warzywko. A już zwłaszcza na ziemniaczka, który jak wiadomo jest suchy i zapycha, a którego wybrałam na pierwszy rzut.
Ja miałam depresję, a może i nadal mam, bo zarzucilam leczenie na własną rękę. Zaszłam ciążę niechcący i ją straciłam przez leki. powiedziałam że więcej nie wezmę żadnej tabletki i już. Oj odchorowalam to nagle odstawienie
A z terapii wskazanej przy wypisie że szpitala uciekłam bo się terapeutki bałam, to byla wypruta z emocji osoba, jak psychopatka
To jest podstępne, uczucia które cię ogarniają robią to stopniowo i w taki sposób że ty nie masz pojęcia że jesteś chora. Mi ciało dalo sygnały. Jak już lekarze nie wiedzieli co mi jest to do psychiatry kazali iść
i to było to jak się okazało. Latami żyłam z depresją. Z początku epizody były sporadyczne,, potem częstsze aż było na tyle źle że trafiłam na oddział zamknięty. A przy tym uśmiechałam się i żyłam normalnie, znajomi najbliżsi byli w szoku jak zniknelam na parę ładnych tygodni z pracy i się rozniosło gdzie jestem. nawet mąż nie wiedział co się dzieje widział tylko moje irracjonalne zachowania. Że też on mnie nie rzucił
ja bym się rzuciła dawno
były dni że czułam jak królowa świata, że "było źle, ale teraz już będzie tylko dobrze, dam rade!". I było, dawałam rade czasem kilka godzin, czasem dzień. A potem wracałam do swojej bańki. I tak w koło. Potem w chwilach dobrego samopoczucia coś mi świtało że to już nie jest normalne i w chwilach kiedy było mi ok, myślałam że muszę kogoś o pomoc poprosic, do psychiatry iść, ale nie zdążyłam jakoś. W złym czasie jesteś jakby w innym świecie i nie myslisie w ten sposób zebyisc po pomoc. Bo ty nie czujesz się chora, wszystko co czujesz jest prawdziwe dla ciebie, to nie wymysly a suchy fakt. Zaczynasz mieć wyrzuty sumienia że zabierasz tlen innym, którzy mają więcej prawa do życia. głupie, ale tak myślałam
Mam niestety odczucia zmarnowania kilku lat. Jakbym to nie ja żyła, tylko ktoś mi ten czas ukradł. No ale nie odzyskam tego więc nie ma co rozpaczac, a cieszyć się, ze znowu słuchać śpiew ptaków
(bo autentycznie go nie słyszałam).
Depresja to choroba, nie mam problemu z opowiadaniem o tym. Jako, ze jestem schorowanym człowiekiem, dla mnie do innych dolegliwości doszedł ból du... Szy
sięgaj po pomoc póki czas, musisz być silna dla tej małej istotki, dla rodziny, doła siebie.
jakbyś chciała pogadać to się odezwij