Bardzo mi przykro, dziewczyny. Powinniście zawalczyć o siebie i udać się do psychologa na rozmowę. Są tacy co specjalizują się w depresji poporodowej.
Ta idea wiosek fajna.
A ja wam powiem, że mimo iż mój mąż rozumie dużo spraw, bo jest empatycznym człowiekiem i mnie wspiera, to i tak bywa że czuję się samotna. W ogóle czasem mam wrażenie że dziecko nam popsuło to i owo, ale potem mi to mija. Rozmawiamy dużo, czasami sporo się kłócimy i mówimy nieprzyjemne rzeczy... On się mnie ostatnio pytał czy może pójść na jedno wydarzenie. A ja na to, żeby mnie nie pytał o to. Nie chcę wyjść na jakąś zaborczą. Z drugiej strony on też potrzebuje odskoczni. Obecnie ma zawodowo dużo i stresuje się. Po czym nie poszedł, bo chyba stwierdził że się wkurzę. Bo mnie w głębi serca wkurza to siedzenie w domu. Był czas, że bałam się wyjść sama z córką, ale to przeszło, bo widzę że daję radę (więc rozumiem jak ktoś się boi, ale im więcej będzie się wychodzić i korzystać z pogody tym łatwiej to przyjdzie, naprawdę). Tylko po prostu jestem jakaś uwiązana. Niby mogę robić to i owo, ale np ostatnio zostawiłam go sama z mlekiem i córka miała zły dzień i nie chciała pić. Musiałam ja być...
Pocieszam się, że będzie coraz cieplej i łatwiej będzie się wygrzebać z domu. Tylko znów jak ona ma zły dzień to mi się odechciewa wszystkiego...
Niby mam koleżanki, ale one są zajęte albo mają większe dzieci albo są bezdzietne albo są daleko
dziwne to wszystko jest.