Jak mnie przyjmowali to było na dwa palce, ale od skurczy się zwijałam a na ctg wychodziły słabiutkie bardzo
i tak było dwa razy. Z pierwszym synem w szpitalu na przedporodowej mi wody odeszły więc mnie położyli na porodówce i sobie poszli coś robić
ja 20lat, pierwszy poród, boli że mało nie umrę więc wołam lekarza, a on z daleka spojrzał na USG i powiedział że może urodzę na drugi dzień, a urodziłam po godzinie
całe szczęście że jak juz wody odeszły to zadzwoniłam do męża żeby brał moją mamę i żeby przyjeżdżali i jak dojechali to słyszeli jak krzyczę, a położna mówi żebym była cicho, bo nie rodzę
i dobrze, że mama wparowała, powiedziała, że jak mam parę to żebym parła i zaczęła się drzeć do nich co oni wyprawiają, że już główkę widać to wtedy dopiero na szybko ledwo zdążyli. Gdyby nie moja mama to bym urodziła na podłogę
i cała ciążę prywatnie prowadził mnie ordynator szpitala, a u lekarza który spojrzał 3razy z daleka na ktg też byłam 3razy prywatnie na prenatalnych.. taką miałam traumę, że jak sobie przypominam to dalej mi się płakać chce