Laski trochę mnie nie było i chyba nie nadrobię.
Staram się być człowiek orkiestra, z mężem spięcia bo wg niego za mało robię, a mnie przeszkadza syf w mieszkaniu.
Nie wiem co mu odbija albo śpi albo czegoś na fb szuka.
A ja z młodym na ręku odkurzam, smażę chińszczyznę.
Niby jak go poproszę to zrobi ale to z laską.
Wścieka się o kasę, ale to nie moja wina, że firma zawaliła i za grudzień nie dostałam kasy.
Byłam 2 razy w zusie i 23ego mają mi wypłacić za listopad część od 21ego do 30ego i za grudzień.
Na to wszystko zepsuł mi się laktator
(pękła plastikowa część ) i przez prawie tydzień jechałam na ręcznym, ale ręce bolały.
Miałam w tym czasie kryzys laktacyjny, młody chciał cyca a tu niewiele leciało.
Pamiętam jednej nocy przez 1,5 godziny odciagnelam w końcu porcje dla młodego 90ml i jak stawiałam, żeby smoczek dokrecić to mi butelka spadła i wszystko się wylało.
Poryczalam się, mąż mnie nie zrozumiał i nie pocieszył.
Obudziłam płaczem córki, które ze mną posiedziały i przytuliły.
W końcu pożyczyłam od syna 200zł i zamówiłam w Smyku laktator canpol.
Jaką on ma moc, w porównaniu z tamtym to niebo a ziemia.
W tym tygodniu rozpoczęliśmy rehabilitację, specjalnie tak kombinowałam, żeby J z nami poszedł, bo wiadomo, że rehabilitacja 2x w tygodniu, a w domu co dzień trzeba ćwiczyć.
W piątek ja ćwiczyłam z nim i mówię do J, że może w sobotę on poćwiczy.
On nie będzie ćwiczył bo nie!
No i znowu kłótnia, bo ja już nie wyrabiam.
Obiad, pranie, prasowanie ciuszków(on już nie prasuje, bo cytuje:" Mati już jest duży?!") podawanie wszystkich leków i mleka, przewijanie(on może 1-2razy w ciągu dnia przewinie) kąpiel.
To wszystko na mojej głowie, teraz jeszcze doszły ćwiczenia, bo on aż pieluchy tetrowe uprasuje i zakupy zrobi.
Postaram się częściej zaglądać.
Pozdrawiam Was cieplutko.
Wrzucam fotkę po 2 ćwiczeniach, młody wreszcie oderwał nos od podłoża
Zobacz załącznik 934857