Cześć dziewczyny..
Trochę się ogarnęłam już po porodzie i nawet nadrobiłam ostatnie dni i posty. Gratuluję nowym mamusiom!
U nas malutka jest cudna, chociaż dzisiaj cała noc przepłakana. Moje cc pod względem fizycznym wspominam bardzo dobrze. Pierwsze kilka godzin "po" było potwornym bólem, ale później wstałam bez problemu i na następny dzień zajmowałam się Alą. Szwy ściągnięte, blizna ładnie się goi. Powiem Wam za to, że pod względem psychicznym dopiero dochodzę do siebie. Trafiłam w szpitalu na okropną zmianę, chwilę przed cc musiałam się kłócić żebym mogła zadzwonić do męża, bo położna "nie ma czasu, musi podać antybiotyk, lekarze nie będą na mnie czekali". Z emocji zapomniałam zdjąć majtek, znowu zostałam zmieszana z błotem... Na sali podczas cięcia lekarka cały czas na głos komentowała jak to musi zszywać mój okropny tłuszcz, cały czas słyszałam komentarze na temat mojej wagi (mam nadwagę i jestem tego świadoma...). Przy ściąganiu opatrunku pani doktor musiała jeszcze dodać komentarz, że "musieli użyć mocny plaster NA TYLE CIAŁA". Ważę więcej, ale bez przesady, w ciąży nie przytyłam dużo, jadłam w miarę zdrowo, wyniki miałam bardzo dobre, po prostu przytyłam 10 kg przed ciążą i nie zdążyłam zrzucić. Powiem Wam, że jedyne czego żałuję to tego, że nie było na dyżurze mojej pani doktor...
Po cesarce nie miałam w ogóle pokarmu, mała próbowała ssać, ale bardzo się złościła, w końcu dostała mm. Przychodziły położne i mówiły, że ja to karmiła nie będę, bo złe brodawki, Mała nie chwyci. Przychodziły następne mówiły, że będzie jadła, potrzeba czasu. No jeden wielki mętlik. Jak wróciliśmy do domu Ala jadła mm jedną dobę, a ja zaczęłam pracę z laktatorem, z płaczem ściągnęłam chyba 5 ml. Pokarm zaczął pojawiać się w czwartej dobie po cc. Teraz Malutka je moje mleko z butelki, ściągam co trzy godziny około 100 ml, nie wiem, czy to dużo, czy mało na ten etap, ale boję się żeby laktacja nie zanikła... Próbuję przystawiać,ale Mała potwornie się złości, a mi pęka serce. Dzisiaj zgodziła się przyjechać do nas pani, która jest doradcą laktacyjnym, moja ostatnia nadzieja na karmienie piersią. Jeżeli też powie, że to jest niemożliwe to odpuszczam i skupiam się na kpi. Przez pierwsze dni łzy leciały mi jak grochy jak nie mogłam karmić, a teraz myślę, że najważniejsze, że próbuję dać Jej moje mleko. Trochę ciężko z czasem, szczególnie w nocy, bo laktator co trzy godziny, później karmienie Malutkiej, czasami od razu, czasami budzi się za godzinę, gdzie między sesjami zostaje mi 15 minut na sen.
Mam nadzieję, że teraz już będę z Wami na bieżąco..
Miłego dnia
!