Bylam z malym na spacerze.... Stwierdzilam wale yo nie bede sie bawic w 15minutowe wycgodne bo ten wozek po schodach tarabanic to jakis koszmar... Wyszlam pokazlsm na cała godzine
kierunek obrałam najlepsza cukiernia w mieście.. Po tej cukrzycy co za rozkosz....
wziełam podwojne latte na wynos i 2 pączki haha myślalam że sie porzygam!
)
Pod domem w drodze powrotnej zalicztlam moj osiedlowy sklepik.... Panie ekspedientki popodziwialy syncia a ja ogarnelam zakupy... Wrocilismy do domu idealnie na cycowanie. Potem potrzymalam go troche bez pieluchy bo juz ma tak dupke podrazniona od tych kupalek ze szok posral se troche na wolności.
I w ogole to zjadlam obiadokolacje bo wczesniej a to spalam miedzy kazdym karmieniem. Potem cos przekasilam no i te paczki szok
a teraz sie zastanawiam jak moj maly zareaguje bo zjadlam fasolke szparagową... Oby nie bylo dramatu. Niby nie ma diety matki karmiacej ale ja juz zauwazam ze sa smaczki których mój niunio nie toleruje.
Rozważam ogladanie dziś jakiegoś filmu zaraz popatrze za czymś ciekawym. A jutro ide do rodzicow na oiad i szarlotkę