Patrzcie, jakiego mam pecha w życiu:
Dzwoni dzisiaj do mnie Pani z gyncentrum (tam, gdzie szpital wysyłał materiał z poronienia). Podaje mi hasło, mówi, że plik został już wysłany na maila. Było to ok 8:30. Jak to oczywiście ja, odświeżam, odświeżam, nic. Po godzinie dzwonię, mówię, że plik nie dotarł i czy mogę prosić o powtórne wysłanie. Po czym pani mnie informuje, że mają awarię skrzynki i nie wiadomo, kiedy ją usuną
żadne maile od nich nie wychodzą, żadne do nich nie przychodzą. I że jak chce, to mogę sobie po te wyniki przyjechać osobiście
Z tego wszystkiego nie zapytałam, czy nie mogłaby mi tej płci podać przez tel
Kurtyna