No ja tego nie rozumiem jak tak można
powiem więcej, mimo tego jaki z niej padalec, conajmniej raz w tygodniu jestem u niej by pomóc w opiece nad trójką dzieci a jakby tego było mało (!) to ona teraz leci z mężem na Malediwy 15-23.11 i zgadnijcie z kim zostają dzieci?
ale żeby była jasność, ja kocham te dzieci, one kochają mnie, przecinałam im pępowinę jak się rodziły bo byłam przy wszystkich jej porodach i robię to bardziej dla nich (i siebie) niż dla niej.
Jednocześnie liczę na to, że moja siostra kiedyś ochłonie, zmądrzeje i znów będziemy mieć super relację jak przed laty. Liczę na to, bo przez 25 lat nasze stosunki układały się cudownie. Wydaje mi się, że ona jest po prostu sfrustrowana i trochę nie może się pogodzić z konsekwencjami pewnych swoich wyborów, dlatego zrobiła się taką podłą żmiją. Bo ona nie tylko mnie kąsa ale cała rodzina ma takie samo zdanie, podczas gdy od zawsze jesteśmy ze sobą bardzo zżyci i jesteśmy bardzo blisko.
Nie chcę się odcinać od mojej siostry bo się boję, że ona zupełnie wtedy się pogubi? nie wiem jak to ująć, czuję, że ona jest nieszczęśliwa, dlatego tak postępuje i czuję, że mimo wszystko mnie potrzebuje…