niestety ja już zrezygnowałam trochę
w sensie wiadomo, jest nadzieja, ale szczerze mówiąc, ja już nie robię zupełnie nic, żeby jakoś zwiększyć nasze szanse. Nie biorę supli, nie skupiam się na tym, żeby był seks w płodne. Mój mąż żywi się frytkami z majonezem, Sok pomidorowy, który kiedyś pił codziennie stoi w lodówce i pewnie jest w nim nowe życie. Orzechy poszły w odstawkę. WIem, że mąż bierze jakieś suple, które kiedyś mu kupiłam, ale już kompletnie nie wiem co i w zasadzie mnie to nie interesuje. Bierze też odpowiednik Clo.
Jest ta wizyta 16 listopada, która ma niby zacząć IUI, a jak o niej myślę, to rzygam i całym swoim ciałem i duszą nie chcę tam iść. I chyba odwołam.