reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Listopad 2010

reklama
echoo,wspólczuję :(
Mój psiak sobie złamał pazurek w zeszłym roku i niestety też miał zabieg pod narkozą,więc wiem jak strasznie później wyglądał i jak ciężko dochodził do siebie...a mnie łzy wtedy z bezradności płynęły...
 
Teoria głosi że jutro w nocy, no chyba że się zacznie coś dziać, ale jak wiadomo z odpowiedniego wątku nie ma na co liczyć. Oczywiście to nie znaczy, że już koniec budowy, pewnie we wtorek od nowa będzie gdzieś a ja tu...

Miśka wybudziła się z narkozy. Musiałam ja odizolować od drugiego kota, więc Seba udostępnił jej swój pokój. Wstawiłam dodatkową kuwetę i zrobiłam leżankę. Biedna kicia. Strasznie mi jej żal.

Weterynarz oprócz tego, że jest weterynarzem okazał się być również ratownikiem medycznym. Powiedział, że nie powinnam sama chodzić, a tym bardziej prowadzić auta, a już szczególnie nosić kota (kot wazy 3,5 kg) . Powinnam siedzieć w domu i czekać na akcję, oczywiście pod opieką. Ciekawe czy ktoś tak ma...
 
Echooo szkoda,że to co powinnyśmy nijak się ma do rzeczywistości.Ja mam dwa psy które codziennie muszę wyprowadzać na spacery,dodam tylko ,że mam bokserkę i bernardynkę ,więc mam "co" wyprowadzać.Do tego bernardynka się pochorowała,musze robić jej zastrzyki i opatrywać rany ,bo nie mam jak z nią codziennie jezdzic do weta.Mąż pracuje po 12-15 godz.,więc nie mam co liczyc na jego pomoc :/ I tak to jest...
 
reklama
Powinnam siedzieć w domu i czekać na akcję, oczywiście pod opieką. Ciekawe czy ktoś tak ma...

Ostatnio zaczęłam się zastanawiać czy właśnie nie popełniłam błędu będąc ciągle aktywną. Codziennie chodzę na spacery - powoli, ale na konkretne odległości. Do tego zakupy, a to w poniedziałek karnisze wybieraliśmy, itd. I tak własnie sobie ostatnio wykombinowałam, że przez tę aktywność nie jestem teraz w stanie zrobić nic, co mój organizm by uznał za męczące, więc nie mam jak wzniecić akcji porodowej. Pewnie faktycznie się trzeba było uwalić na kanapie w 36 tc i czekać.
Tyle, że mi nawet miał by kto pomagać, bo mąż nie pracuje, ale jakoś nie potrafię przestać być taką Zosią - samosią. Całe życie wszystko robiłam sama wokół siebie i nie umiem się wysługiwać innymi i jakoś tak mi głupio, nawet jak on sam wciąż proponuje, żebym usiadła a on zrobi to czy tamto.
 
Do góry