Byłem przy poczęciu, będę przy porodzie - Mój też tak mówi i szczerze mówiąc nie pamiętam naszej ostatniej rozmowy na ten temat... Po prostu dla nas obojga od początku było jasne, że będziemy to przeżywać razem. Nie mam obaw typu, że później nasze życie seksualne może nie wyglądać najlepiej, że będzie miał opory itd. Słyszałam bardzo przeciwstawne opinie do tch wypowiadanych przez koleżankę rtyski - że podziw jaki potem czuje facet dla swojej kobiety trudno z czymkolwiek porównać, że to bardzo zbliża - także pod tym seksualnym względem. Ja, w każdym razie nie wyobrażam sobie sytuacji, że R. ze mną nie ma i na szczęście on też nie... Moja koleżanka niedawno rodziła i nie mieli w planie porodu rodzinnego, bo jej mąż nie trawił widoku krwi i w ogóle mdlał przy każdej lekarskiej interwencji ale jak zobaczył przez uchylone drzwi jak ona bardzo cierpi to od razu wszedł do sali bo chciał być blisko niej... To było piękne i wzruszające, powiedział, że po prostu nie mogło go tam nie być jak jego kobieta tak cierpi. Też uważam, że nie można nikogo do tego zmusić bo wtedy w ogóle nie wywoła to pozytywnych emocji między partnerami. Ja np. nie będę naciskać żeby R. przecinał pępowinę, sama nie wiem czy bym dala radę to zrobić...
Przed chwilą wróciłam do domku z małych zakupów i płacenia rachunków na poczcie i powiem Wam, że przeklinam to cholerne położenie Karpacza - wszędzie pod stromą górkę, normalnie wszędzie jeżdżę z R. samochodem ale dziś musiałam iść sama bo pracuje i się strasznie zmęczyłam :-) Normalnie, byłam w szoku. Oczywiście, nie obyło się bez nerwów - spotkałam dwie panie (na oko mocno po 50) które idąc na przeciwko mnie wąskim chodnikiem nie skupiły się na tym żeby minąć się bezkolizyjnie (o ustąpieniu miejsca mogłam zapomnieć) tylko na przesympatycznych komentarzach typu - ma minę jakby już miała rodzić... Już miałam się odezwać, ale stwierdziłam że szkoda mojej energii - w końcu muszę do domu jakoś dojść ;-)
Też mam dziś chętkę na ciasto - muszę coś zrobić. Wieczorkiem lecimy się makaronować do znajomych restauracji więc fajnie by było z czymś się wybrać :-)
Przed chwilą wróciłam do domku z małych zakupów i płacenia rachunków na poczcie i powiem Wam, że przeklinam to cholerne położenie Karpacza - wszędzie pod stromą górkę, normalnie wszędzie jeżdżę z R. samochodem ale dziś musiałam iść sama bo pracuje i się strasznie zmęczyłam :-) Normalnie, byłam w szoku. Oczywiście, nie obyło się bez nerwów - spotkałam dwie panie (na oko mocno po 50) które idąc na przeciwko mnie wąskim chodnikiem nie skupiły się na tym żeby minąć się bezkolizyjnie (o ustąpieniu miejsca mogłam zapomnieć) tylko na przesympatycznych komentarzach typu - ma minę jakby już miała rodzić... Już miałam się odezwać, ale stwierdziłam że szkoda mojej energii - w końcu muszę do domu jakoś dojść ;-)
Też mam dziś chętkę na ciasto - muszę coś zrobić. Wieczorkiem lecimy się makaronować do znajomych restauracji więc fajnie by było z czymś się wybrać :-)