Melduje tylko, ze jest ok.
Przeszło mi koło 17. Dopiero o 19 wrócił teść z samochodem. Mąz juz był o 13 i mnie uspokajał, że skurcze-skurczami ale to, ze panikuję dodatkowo pogarsza sprawę więc żebym się wyciszyła, poszła spać bo samo leżenie w panice nic mi nie da. I faktycznie przespałam sie 2 godziny, a potem jeszcze kolejne 2 nawet palcem nie kiwnęłam, bo jjuz mąż był w domu więc się dzieckiem zajął i wszystko elegancko przeszło. Ale oszczędzam się nadal. Jesli jutro cokolwiek się pojawi, jakiś skurcz powodowany tym, ze sie ruszam to od razu jade do szpitala.
Muszę się koniecznie w najbliższych dniach spakować, bo dodatkowym stresem bylo dla mnie, ze mam wieczorem jechac do szpitala a nie bardzo wiem gdzie co mam, a ubranka dla dzidzi dopiero mokre na balkonie wiszą.
A swoją drogą wydaje mi się, z ete skurcze to troszkę z przemęczenia, bo wczoraj cały dzień miałam zajęty, rano w pracy, po południu u lekarze a jeszcze wieczorem na basen pojechałam, w nocy sie z mężem pokłóciłam, a juz o 3 obudziłam się bo kiepsko się czułam.