hej dziewczynki
u nas napadało śniegu jak nigdy tej zimy. No i dziś nie wieje, wiec poszłam z sankami do żłobka. na sporym odcinku chodnik odśnieżony do zera ale jakoś pociągnęłam
. Mamy takie fajne stare sanki od teścia - takie jak fotel, ze siedzonko jest wyżej a nóżki normalnie opuszczone, dużo lżej mi się je ciągnie niż takie zwykłe.
Wiecie co, sąsiad który mieszka nad nami gdzieś tak od roku, a właściwie odkąd pamiętam, codziennie albo co parę dni robi w swoim domu wieczorami po pracy jakiś mini remont - np. wierci. I Ala sie tego coraz bardziej boi, bo to wiercenie zaczyna się nagle w różnych pokojach. Wczoraj tak się przeraziła, ze po prostu z krzykiem się rzuciła do mnie, uczepiła się mnie jak małpka, no myślałam ze się sama poryczę tak mi jej było żal.
Widziała jak M wiercił kiedyś, ale chyba jeśli dalej tak będzie to pójdę do tego sąsiada i go poproszę , zeby jej pokazał jak wierci, żeby zrozumiała co to za dźwięk...
Dziunka współczuję z zakupami wczoraj, ja też mam czesto taki problem. Mam maleńki sklepik pod blokiem i jak jest jakaś prawdziwa awaria typu śnieg albo Ala chora, to biorę ją na ręce i wyskakuję tak po ser biały na kluski serowe.
A co do faworków to szkoda, ze mnie u ciebie nie ma - mam straszną ochotę na faworki, a w sklepie były takie połamane że mi się odechciało. W sobotę bede u rodziców, mam nadzieję, ze tato przyniesie z piekarni zapas...