zaczynam panikować ...
coraz blizej porodu, a ja zamiast na spokojnie do wszystkiego podchodzić, coraz bardziej się denerwuje i stresuję. wczoraj wieczorem się rozryczałam jak głupia - że nie wiem nic o pielęgnacji dziecka, że nie będę wiedziała jak je wziaść na ręce, jak przewinąć, jak wykąpać, że nie wiem jak się ubiera dziecko, ani w co, do czegosa śpioszki a do czego body, a później jeszcze doszedł sam strach przed porodem, że to będzie bolało, że nie dam rady, że każą mi rodzić na leżącoa ja nie mogę oddychać jak leżę na płasko.
Piotrek zaczął mnie przytulać i pocieszać, że wszystko będzie dobrze, że on będzie przy mnie, że mnie kocha i że dam radę... ale przyznam szczerze, że nie jestem już taka "twarda" jak jeszcze tydzień temu ...
panika, strach i przerażenie ...