Miczka
Fanka BB :)
Witajcie!
Padnięta jestem jak koń po westernie. I zmęczona psychicznie... Do tego pokłóciłam się dzisiaj z rodzicami bo nie wytrzymuję już ich ciągłej krytyki. Nazbierało się. Mężowy pojechał rano na spotkanie w sprawie pracy i wrócił o 20... Tyle było ludzi i jedna osoba prowadząca wywiad... A wrócił bo dłużej nie wytrzymał, zostawił CV i tyle. Jakby miał czekać jeszcze na rozmowę to może o północy by wszedł... Jakaś masakra, czasy kolejkowe z PRLu chyba wróciły. Ja dzisiaj z kolei spędziłam 3 godziny u dentysty w poczekalni żeby się dowiedzieć, że wsio ok Kazałam jej zrobić cokolwiek bo nie po to tyle czekałam żeby wyjść po 2 minutach hahaha
I z małym też mamy zmartwienie bo ta wysypka, o której kiedyś pisałam nijak nie chce odpuścić. Chodzimy po lekarzach i dostajemy tylko nowe maści, które nie pomagają. A nawet jest tego coraz więcej i na prawdę brzydko to wygląda. Zrobiła się jedna wielka czerwona plama na której i wokół której powstają nowe krostki. Teraz mamy skierowanie na badanie moczu i posiew. Martwię się...
Maqnio zdrowia dla Rózinki i niech jej już nic nie łapie! Co do zachowania to hmm... jakbym o Szymku czytała. Nawet kiedyś już tu pisałam o tym, jak inaczej zachowuje się w mojej obecności a jak jest z kimś innym. Nie to samo dziecko. Mam nadzieję, że to tylko taki etap bo jest to delikatnie uciążliwe. I postępuję podobnie do Ciebie - staram się tłumaczyć, tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć, wszystko co robię i gdzie idę. I nie pozwalam na wszystko, np. na ciągłe noszenie na rękach. Chociaż zazwyczaj kończy się to mega marudą, kwękaniem i przyklejką do nogi... Wcześniej też tłumaczyłam to sobie powrotem do pracy i tęsknotą ale teraz jestem w domu i jest tak samo. Problemem jest nawet zrobienie sobie herbaty, czy jak piszesz wyjście do wc, o ugotowaniu obiadu nie wspomnę.
Padnięta jestem jak koń po westernie. I zmęczona psychicznie... Do tego pokłóciłam się dzisiaj z rodzicami bo nie wytrzymuję już ich ciągłej krytyki. Nazbierało się. Mężowy pojechał rano na spotkanie w sprawie pracy i wrócił o 20... Tyle było ludzi i jedna osoba prowadząca wywiad... A wrócił bo dłużej nie wytrzymał, zostawił CV i tyle. Jakby miał czekać jeszcze na rozmowę to może o północy by wszedł... Jakaś masakra, czasy kolejkowe z PRLu chyba wróciły. Ja dzisiaj z kolei spędziłam 3 godziny u dentysty w poczekalni żeby się dowiedzieć, że wsio ok Kazałam jej zrobić cokolwiek bo nie po to tyle czekałam żeby wyjść po 2 minutach hahaha
I z małym też mamy zmartwienie bo ta wysypka, o której kiedyś pisałam nijak nie chce odpuścić. Chodzimy po lekarzach i dostajemy tylko nowe maści, które nie pomagają. A nawet jest tego coraz więcej i na prawdę brzydko to wygląda. Zrobiła się jedna wielka czerwona plama na której i wokół której powstają nowe krostki. Teraz mamy skierowanie na badanie moczu i posiew. Martwię się...
Maqnio zdrowia dla Rózinki i niech jej już nic nie łapie! Co do zachowania to hmm... jakbym o Szymku czytała. Nawet kiedyś już tu pisałam o tym, jak inaczej zachowuje się w mojej obecności a jak jest z kimś innym. Nie to samo dziecko. Mam nadzieję, że to tylko taki etap bo jest to delikatnie uciążliwe. I postępuję podobnie do Ciebie - staram się tłumaczyć, tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć, wszystko co robię i gdzie idę. I nie pozwalam na wszystko, np. na ciągłe noszenie na rękach. Chociaż zazwyczaj kończy się to mega marudą, kwękaniem i przyklejką do nogi... Wcześniej też tłumaczyłam to sobie powrotem do pracy i tęsknotą ale teraz jestem w domu i jest tak samo. Problemem jest nawet zrobienie sobie herbaty, czy jak piszesz wyjście do wc, o ugotowaniu obiadu nie wspomnę.