Kochane dziewczyny,
chciałabym się z Wami pożegnać. Niestety na dzisiejszym USG okazało się że moja ciąża jest martwa od zeszłej środy. Dzisiaj byłam na pobraniu amniopunkcji, i właśnie po włączeniu aparatu USG okazało się że już jest po wszystkim. Pomimo wszystko poprosiłam i pobrali mi materiały do badań genetycznych. Zwłaszcza, że mogli sobie pozwolić na badanie o wyższym ryzyku poronienia w tej sytuacji. Nie było to nic przyjemnego, bo igła była bardzo długa i gruba, o wiele grubsza niż ta do amniopunkcji. Ale jestem osobą trzeźwo myślącą i mocno stąpającą po ziemi i wiem, że ten wynik jest ważny dla zdrowia i życia moich dzieci które chcę mieć w przyszłości. Nie uroniłam ani jednej łzy. Z dwojga złego, w głębi duszy oboje czujemy wielką ulgę. Wiem, że dla was to może brzmi dramatycznie, że tak czuję. Niestety od tygodnia już wszystko wskazywało na to, że moje dziecko nie ma najmniejszych szans, dzisiejsze echo serca miało potwierdzić nieprawidłowości w budowie serca. Obrzęk całego płodu się powiększał, wskazując na szereg wad dziecka. Nie miałam już najmniejszej nadziei. Wolałam się ewentualnie miło rozczarować, jeśli nagle zdarzyłby się jakiś cud. Należę do osób, które stanęłyby przed wielkim dylematem moralnym. Nie chciałabym patrzeć na cierpienie i chorobę ukochanego dziecka, nie chciałabym mu fundować miesięcy albo lat spędzonych w szpitalach, życia w bólu, cierpieniu, chorobie. Nie wiem co bym zrobiła, gdybym musiała dokonać wyboru. Myślę, że podjęłabym bardzo bolesną, ale jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu, których nikomu nie życzę. Na szczęście nie musiałam. Matka natura sama zadecydowała. Mam nadzieję, że żadna z Was nie będzie musiała przechodzić przez coś takiego. Mam też nadzieję, że pomimo wielu różnic w poglądach, jakie nas dzielą, nie zostanę przez niektóre z Was potępiona. Przedewszystkim chciałam być szczera, więc piszę o wszystkich swoich uczuciach. Bo się ich nie wstydzę. Każdy człowiek przeżywa swoje tragedie inaczej od drugiego, inaczej je sobie tłumaczy. Jednym pomaga w tym Pan Bóg, innym jeszcze coś innego. Ja piszę szczerze o swoich uczuciach i mam nadzieję nie zostać przez żadną z Was oceniana. Bo też żadnej z Was nie życzę takich przeżyć.
Nie ulega też wątpliwości, że świat mi się zawalił i że zdarzyło mi się jak do tej pory największe nieszczęście w życiu. Niczego nie pragnęłam bardziej na świecie niż urodzić dziecko i zostać mamą. Mam nadzieję, ze będzie mi to dane. Choć narazie zupelnie o tym nie myślimy. No może ja bardziej, ale mój K powiedział że na pewno będzie potrzebował dużo czasu żeby się otrząsnąć z traumy.
Wracając do spraw przyziemnych, jutro mam zabieg w szpitalu Bielańskim. Chcąc nie chcąc przeprosiłam się z moją panią dr, bo tam pracuje, a tam zostałam skierowana.
Nie będę Wam już psuć krwi i się odzywać po zabiegu, ani tym bardziej opisywać przeżyć z nim związanych.
Nie mam żalu do świata, nie wybucham płaczem jak widzę kobietę w ciąży. Naprawdę szczerze i z głębi serca życzę wam wszystkim zdrowych ciąż, lekkich porodów, braku problemów zdrowotnych, niewielkiego wzrostu wagi :-). Trzymajcie się ciepło. Może czasem będę zaglądać co u Was słychać. Ale mam nadzieję, że za kilka miesięcy dołączę już do innego forum z innym terminem porodu jako nowa ciążówka.
pozdrawiam serdecznie