maqnio
Mamusia Różyczki
hej Brzuszki!!!
wpadam tylko na chwilke, przepraszam, ale nie dam rady Was doczytac, Rózia zabiera cały mój czas. Generalnie jestem kłebkiem nerwów, ciezko mi, ciagle rycze, nie wiem co sie ze mna dzieje, powinnam przeciez szalec ze szczescia...a tak nie jest. Mała strasznie mało spi, walczy ze mna przy piersi, niby chce jesc ale przystawienie jej to wieczna walka, jak juz sie zassie to jest ok, ale potrafi possac kilka minut i ryk, potem znowu walka z przystawieniem i tak wkólko, połozna była 2 razy widziala jak mala szaleje przy piersi imowła ze to normalne. mała wisi na cycu non stop, pokarmu mam full, powinna sie najadac i spac, a tu lipa, nie spi prawie wcale, dosłownie kilka godzina na dobe. jestem tak sfrustrowana, ze jedyne co robie to rycze, nie umiem sobie z tym wszystkim poradzic, chyba jestem beznadziejna matka...
małz pomaga jak moze , robi wszystko w domu ale mała sie nie zajmie, mowi ze jeszcze sie boi, ja rozumiem i nie nalegam,w azne ze jest i pomaga w innny sposób, wiem ze przyjdzie czas i sie nie zajmie.
jestemtotalnie zdołowana tym, ze przeraza mnie siedzenie z własnym dzieckiem..
przepraszam,z e tak marudze, ale nie mam komu sie wyzalic.
jade w sob na tydzien albo dwa do tesciow, moze jakos ograne sie psychicznie i wkoncu bede czerpac radosc z macierzynstwa..
dodi trzymam kciuki kochana!!
wpadam tylko na chwilke, przepraszam, ale nie dam rady Was doczytac, Rózia zabiera cały mój czas. Generalnie jestem kłebkiem nerwów, ciezko mi, ciagle rycze, nie wiem co sie ze mna dzieje, powinnam przeciez szalec ze szczescia...a tak nie jest. Mała strasznie mało spi, walczy ze mna przy piersi, niby chce jesc ale przystawienie jej to wieczna walka, jak juz sie zassie to jest ok, ale potrafi possac kilka minut i ryk, potem znowu walka z przystawieniem i tak wkólko, połozna była 2 razy widziala jak mala szaleje przy piersi imowła ze to normalne. mała wisi na cycu non stop, pokarmu mam full, powinna sie najadac i spac, a tu lipa, nie spi prawie wcale, dosłownie kilka godzina na dobe. jestem tak sfrustrowana, ze jedyne co robie to rycze, nie umiem sobie z tym wszystkim poradzic, chyba jestem beznadziejna matka...
małz pomaga jak moze , robi wszystko w domu ale mała sie nie zajmie, mowi ze jeszcze sie boi, ja rozumiem i nie nalegam,w azne ze jest i pomaga w innny sposób, wiem ze przyjdzie czas i sie nie zajmie.
jestemtotalnie zdołowana tym, ze przeraza mnie siedzenie z własnym dzieckiem..
przepraszam,z e tak marudze, ale nie mam komu sie wyzalic.
jade w sob na tydzien albo dwa do tesciow, moze jakos ograne sie psychicznie i wkoncu bede czerpac radosc z macierzynstwa..
dodi trzymam kciuki kochana!!