Corin
Mama Trójki :)
Mąż stoi za mną murem i tylko to mi nie pozwala sfiksować. Opowiem wam ta dzisiejszą historię, już jest po i wszystko (chyba) dobrze się skonczylo. Już jestem spokojna i mam nadzieje że teściowa skumala.
Pisałam wam rano że jadę do cieszyna, mój mąż specjalnie nie pojechal dzis do pracy zeby mnie poobwozic po urzedach ( z moim odmozdzeniem boje sie jezdzic w duzym ruchu). Tesciowa została sama.
Jak wrócilismy mówię do małża "powiedz mamie ze zanosi sie na burze, niech sobie idzie teraz na spacer, poki jeszcze nie leje
bo ma lac az do niedzieli potem" (ona ze mna nie gada, dlatego wyslalam jego)
Małż powiedzial jej to a ona do niego (szeptem zebym nie slyszala) "Bo ja już chcialam isc wczoraj na spacer, ale ona (czyli ja) poszla rano, zamknela mnie i jej tak dlugo nie bylo. I ja musialam siedziec sama w domu"
Więc małż jej tlumaczy, ze i tak by nigdzie nie poszla bo nie ma kluczy, a jak chciala isc to mogla usiasc na tarasie, ma tam lezaki, krzesla i stolik i wcale nie musiala siedziec w domu.
No to jej sie nie spodobalo i nadawala na mnie dalej, ze ile mnie to w domu nie ma i ona taka biedna samotna. Wiec malz jej na to ze jak mieszkala sama to caly czas byla sama a tu tylko kilka godzin. W koncu zaczal sie wkurzac, trzasnal drzwiami i poszedl na ryby (nie umie z nia gadac), a ona zostala zaplakana na kanapie.
Siadłam z nią i powiedzialam dlaczego ja zamykam i zabieram ze soba klucze (schodzi na sam dol a drzwi otwarte zostawia, to po pierwsze, po drugie jak nie zabieram kluczy to ona sie zamyka a potem nie umie otworzyc i juz stalam jak idiotka pod drzwiami, dobrze ze taras byl otwarty i seb pobiegl dookola i mnie wpuscil) poza tym powiedzialam jej ze nie zamierzam absolutnie rezygnowac ze swojego zycia tylko dlatego ze ona zamieszkala w domu z nami, i nie bede z nia siedziala tylko po to zeby nie byla sama bo jak chce sie spotkac z kolezanka albo pojsc sama do sklepu to poprostu to zrobie nie patrzac na nia.
i poki jestem w ciazy to zakupy tez bede robila sama do godziny 8 rano, kiedy w sklepach nie ma jeszcze kolejek a nie z nia o 10.00 bo potem z wozkiem to mi wsio ryba, moze sie tarabanic ze mna na targ, amloda przynajmniej sie przewietrzy i CHYBA skumala. Zaczela cos biadolic o lekarzach, o czyms tam, wiec jej powiedzialam ze zamiast siedziec i biadolic to niech obierze ziemniaki na obiad.
Obrala, a potem pognalam ja do parku na spacer, bo teraz ma jedyna szanse bo popoludniu ja musze znow wyjsc. Mam nadzieje ze jak sie przewietrzy to wroci spokojniejsza.
Mnie w kazdym razie juz nerw puscil.
Sorki ze wam tak truje, ale normalnie musze to gdzies wyrzucic z siebie bo inaczej naprawde dostane na glowe.
Pisałam wam rano że jadę do cieszyna, mój mąż specjalnie nie pojechal dzis do pracy zeby mnie poobwozic po urzedach ( z moim odmozdzeniem boje sie jezdzic w duzym ruchu). Tesciowa została sama.
Jak wrócilismy mówię do małża "powiedz mamie ze zanosi sie na burze, niech sobie idzie teraz na spacer, poki jeszcze nie leje
bo ma lac az do niedzieli potem" (ona ze mna nie gada, dlatego wyslalam jego)
Małż powiedzial jej to a ona do niego (szeptem zebym nie slyszala) "Bo ja już chcialam isc wczoraj na spacer, ale ona (czyli ja) poszla rano, zamknela mnie i jej tak dlugo nie bylo. I ja musialam siedziec sama w domu"
Więc małż jej tlumaczy, ze i tak by nigdzie nie poszla bo nie ma kluczy, a jak chciala isc to mogla usiasc na tarasie, ma tam lezaki, krzesla i stolik i wcale nie musiala siedziec w domu.
No to jej sie nie spodobalo i nadawala na mnie dalej, ze ile mnie to w domu nie ma i ona taka biedna samotna. Wiec malz jej na to ze jak mieszkala sama to caly czas byla sama a tu tylko kilka godzin. W koncu zaczal sie wkurzac, trzasnal drzwiami i poszedl na ryby (nie umie z nia gadac), a ona zostala zaplakana na kanapie.
Siadłam z nią i powiedzialam dlaczego ja zamykam i zabieram ze soba klucze (schodzi na sam dol a drzwi otwarte zostawia, to po pierwsze, po drugie jak nie zabieram kluczy to ona sie zamyka a potem nie umie otworzyc i juz stalam jak idiotka pod drzwiami, dobrze ze taras byl otwarty i seb pobiegl dookola i mnie wpuscil) poza tym powiedzialam jej ze nie zamierzam absolutnie rezygnowac ze swojego zycia tylko dlatego ze ona zamieszkala w domu z nami, i nie bede z nia siedziala tylko po to zeby nie byla sama bo jak chce sie spotkac z kolezanka albo pojsc sama do sklepu to poprostu to zrobie nie patrzac na nia.
i poki jestem w ciazy to zakupy tez bede robila sama do godziny 8 rano, kiedy w sklepach nie ma jeszcze kolejek a nie z nia o 10.00 bo potem z wozkiem to mi wsio ryba, moze sie tarabanic ze mna na targ, amloda przynajmniej sie przewietrzy i CHYBA skumala. Zaczela cos biadolic o lekarzach, o czyms tam, wiec jej powiedzialam ze zamiast siedziec i biadolic to niech obierze ziemniaki na obiad.
Obrala, a potem pognalam ja do parku na spacer, bo teraz ma jedyna szanse bo popoludniu ja musze znow wyjsc. Mam nadzieje ze jak sie przewietrzy to wroci spokojniejsza.
Mnie w kazdym razie juz nerw puscil.
Sorki ze wam tak truje, ale normalnie musze to gdzies wyrzucic z siebie bo inaczej naprawde dostane na glowe.