Patra trzymaj się kochana, na pewno maluszkowi takie oparzenie nic nie zrobiło. Ma porządną osłonę, także głowa do góry. Co do małża, no cóż u nas też różnie. Niby wszystko dobrze, ale są dni, chwile, kiedy mnie dobija jego bezmyślność, egoizm. Np. wczoraj zrobiłam mu kolację, a on zamiast dziękuję, to mogłaś przynajmniej posłodzić herbatę. Myślałam że mu te kanapki na łeb wywalę.
Fioletowa, zobaczysz że niebawem i Ty będziesz na zwolnieniu z powodu fasolki :-)
Aga, super, że się odezwałaś. Widziałam dziś zdjęcia Joniego na Fb, super z niego przystojniaczek
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
:-)
Muszę coś zrobić, żeby przestac się tak denerwować. Jestem od jakiegoś czasu bardzo nerwowa, muszę się hamować, żeby nie nawrzeszczeć na Julkę. Niby nic złego nie robi, ale jak zaczyna jęczeć i marudzić to mnie roznosi. Ostatnio chodzę notorycznie niedospana, mama mnie do tego dobija. Idę na zwolnienie m.in z jej powodu, bo chcę żeby miała kasę bo u nich cieniutko. Zamiast mi dziękować to się czepia, że ja chcę żeby za mnie posiedziała 2h, bo mam lekarza. Marudzi że akurat sobie wybrałam termin USG w dniu jej imienin. Paranoja po prostu. I tak mi wisi tydzień pracy, bo kasę wzieła ale jeszcze nie odsiedziała a i tak zawsze musi pomarudzić, pogadać i sie czepiać. Dziś mija miesiąc od śmierci babci, a mama pyta czy ja nie mam ochoty z nią na cmentarz jechać poi pracy. Kurde mam swoja robotę w domu, podłogi sprzątnać i umyć, poza tym obiecałam Julci spacer, nie mogę niedotrzymywac słowa własnemu dziecku. Ale oczywiście mama musi się wielce sfochać, że jak ja ją o coś proszę to ona zawsze musi, a gów.. prawda, bo wiecznie narzeka, robi coś ale swoje pogadac musi. Poza tym chyba nie mam obowiązku co kilka dni wozić ją na cmentarz, nie cierpię tam chodzić, a autobus staje pod samym cmentarzem. No ale cóż, na lenistwo nie ma leku.