witam sie i ja w ten sobotni poranek!
co do hartowania sutków, to moja teściowa mi mówiła,zebym hartowała, ale jak to nie powiedziała, bo z tego co zrozumiałam to ona nie hartowała i miała problemy... ale ostatnio coraz częściej trafiam na info w róznych miejscach,gdzie napisane jest,ze sie ni powinno pobudzać sutki, bo rzeczywiście mogą spowodować wydzielanie sie oksytocyny a co za tym idzie przedwczesne skurczei poród... więc chyba nie bede ryzykować....
Po wczorajszej dyskusji sobie myślałam o tym cesarkach na zyczenie, póxniej jak co miesiąc kupiłam piosemko dla kobiet w ciąży "M jak mama" i tam jest artykuł pt "Droga na świat", kolejny artykuł jakich pełno w takich gazetkach,opisujący to jak maluszek wydostaje na świat,ale znalazłam tam kilka wiadomości, na które wcześniej nie natrafiłam nigdzie.
A mianowicie jest oczywiście napisane,ze dziecko odczuwa najprawdopodobniej ból podczas przejścia przez kanał rodny,ale natura tak to sprawiła,ze sie obraca kilka razy w ostatniej fazie porodu, co ułatwia mu wyjście,ale o tym to wiedziałam,ale dodano,ze ta męka jest mu na korzyść, gdyż cytuję "nacisk wywierany na ciało maluszka podczas porodu, choć nieprzyjemny, odgrywa jednak ważną rolę, pomagając noworodkowi przeżyć poza ustrojem matki. Nacisk na główkę powoduje wydzielanie hormonó tarczycy i nadnerczy, które pomagają w regulowaniu temperatury ciała po urodzeniu. Z kolei nacisk na klatkę piersiową stymuluje płuca do podjęcia oddychania- wyciska bowiem z jamy płuc śluz i płyn surowiczy, a jednocześnie uniemożliwia wdychania płynu i krwi. Dzięki temu dziecko ma ułatwione pierwsze oddechy. Dzieci urodzone przez cesarskie cięcie miejwają na początku trudności z samodzielnym oddychaniem."
Ja nie jestem przeciwniczką cięć,ale w momencie, kiedy są do niej wskazania,a jak nie ma to wydaje mi się,ze nie ja pierwsza i nie ja ostatnia,więc dam radę...Zobaczymy co powiem na porodówce
Sama urodziłam się przez cesarkę i mam wspaniały kontakt z mamą, bo jest wspaniała osobą i czułą kobietą, niesety nie byłam ani razu nakarniona przez mamę piersią... niby nie miała mleka,ale wydaje mi sie,ze wtedy to cesarkę zawsze robili w ogólnym znieczuleniu, więc, mama przez kilkanaście godzin przebywała na reanimacji, no to jak to mleko mialo byc,jak przez tak długi czas ja byłam osobno, poza tym z tego co pamiętam to raczej zadna położna nie próbowała nawet coś tam postymulować,ani mamie mojej nie mówiono co ma ewentualnie robić, nie ma mleka, to nie ma... trudno...
jak bede musiała mieć cesarkę, to będę i nie bede sie czuła z tego powodu gorszą matką, tylko ewentualnie bede robiła wszystko,zeby dziecko jak najmniej na tym ucierpiało w pierwszych godzinach po przyjsciu na swiat. Poproszę o połozenie mi dzidzi mimo wszystko moze nie na brzuch,ale gdzieś na pierś, no i bedę walczyc z mlekiem...
Aha w tym samym pisemku jest list czytrelniczki,która zawsze chciała karnmić piersią,ale jak sie urodziło dziecko to rózne dolegliwości i brak fachowego wsparcia doprowadziło do tego,ze po 3 tygodniach odstawiła od piersi córeczkę i przez to ma wyrzuty sumienia, do tego stopnia ,ze zastanawia się czy nie jest przez to gorszą matką...
czyli nie tylko cesarka moze wpedzić kobietę w kompleksy i depresję...:-(
aha tak w ogóle to polecam ten numer gazetki bo jeszcze jest kilka innych fajnych artykułów,np. o powrocie po połogu do miłości fizycznej;-), opisane są 24 godziny po narodzinach dziecka, no i super artykuł dla ojców o tym jak ma znaleźć czas dla dziecka... dalej jeszcze nie przeczytałam...
no to tyle moich wypocin... mam nadzieję,ze nie pogmatwałam niczego...
miłego dnia i ide robić śniadanko