hej dziewczyny
ja dopiero teraz bo mam dzień z przeżyciami
po pierwsze upał jak ch... wczoraj fajnie polało a dziś od nowa parówa
rano poprosiłam tatę, żeby podwiózł mnie do roboty zawieźć zwolnienie, to tylko 1.5 km ode mnie od domu, no i jedziemy, już jesteśmy pod firmą, tata włączył kierunkowskaz [a zrobił to na bank, bo jest pod tym względem faszystą, zawsze włącza kierunkowskaz] i ma skręcać w lewo a tam baba wyprzedza go z lewej - teren zabudowany, a ona pogina ze 100 na godzinę, tata po hamulcach, ona nas wyprzedziła, wjechała na pobocze, zarzuciło ją na środek, piruecik i wylądowała na drugim poboczu... myśmy czekali aż otworzą nam bramę, patrzymy czy ona się rusza, próbuje wyjechać, wysiadła... ja poszłam do firmy zostawiłam zwolnienie a ta podeszła do taty i wydziera się na niego, że kierunku nie miał, on do niej że tu się jeździ 50 a nie 100... ona że tyle nie jechała [taaaak bo przy 30 na godzinę łatwo wpada się w poślizg, robi kółko na środku jezdni i ląduje w rowie] jakoś nie zauważyła że przekroczyła prędkość i jeszcze z tekstem że szkoda że w nas nie walnęła...
zanim wróciłam to już sobie poszła, ale bym ją chyba zatłukła tam
a miejsce jest takie, że długa prosta i każdy tam zasuwa, mają nam radar ustawić...
już w sumie drugi raz prawie wypadek w tym miejscu miałam, bo w zeszłym roku jak też miałam skręcać a z naprzeciwka jechały samochody, to się zatrzymałam i nagle słyszę z tyłu pisk, gdybym szybko nie pojechała do przodu to by mi się dostawczy w moje polo władował...
potem już było milej, bo jak się uspokoiłam, to poszłyśmy z mamą do kumpeli, która urodziła trzy tygodnie temu
jakie słodkie maleństwo... :-) posiedziałyśmy, pogadałyśmy sobie, czad... i właśnie wróciłam, zaraz chyba idę pod zimny prysznic...