Cześć dziewczynki,
Jak Was nadrobię to nie mam pojęcia. Coś tam z doskoku podczytywałam, ale to na tyle. Weekend zleciał szybko, roboty było bardzo dużo. Różni ludzie się trafiają, niektórzy skutecznie podnoszą ciśnienie. Powoli zaczyna mi brakować siły na to zapieprzanie. Nie wiem czy G zdaje sobie z tego sprawę. To ciągła fizyczna praca. Do tego co chwila coś. Dziś czekam na kominiarza, jutro muszę jechać do gminy, bo droga jest w takim stanie, ze mam darmowy offroad. Jak popada w tygodniu muszę odwołać wszystkie rezerwacje na weekend kolejny a mam full... znów cały stos prasowania i powiem Wam ze mam dola. Jestem wypompowana i wlasnie wróciłam do łóżka. Specjalnie po 6 rano jechałam kilkanaście kilometrów po świeże bułeczki dla gosci tylko po to by dowiedzieć się, ze niepotrzenie. Przepraszam za jojczenie. Wrócę z lepszym humorem [emoji8]
Tak to właśnie jest z własnym biznesem. Z jednej strony jest się własnym szefem i to jest fajne ale z drugiej strony to praca non stop. Nie da się trzasnąć drzwiami i wrócić do domu. Zawsze znajdzie się coś co trzeba jeszcze zrobić. A taki pensjonat to dużo fizycznej pracy. Może powinnaś się zastanowić i przynajmniej na jakiś czas zorganizować sobie jakaś pomoc, tak żebyś Ty mogła skupić się na doglądaniu wszystkiego ale ktoś inny zajął się np. sprzątaniem czy prasowaniem. Pewnie nie będzie to finansowo zbyt opłacalne ale czasami ważniejsze jest własne zdrowie no i maluszek.