Hejka. Czytam na raty ale żeby przysiąść, odpisać ciężko.
Weekendy to dla mnie hardcore. Męża w sobotę nie było, pogoda do bani, dom w bałaganie co bardzo pogłębia moj zły humor... wiem przesada ale nie umiem wyluzować. Coś tam ogarnelam w sobotę, ale złe samopoczucie nie pozwoliło na wiele... rozbolala mnie głowa i wszelkie części ciała
przelezakowalysmy w łóżku a o 21 już byłyśmy gotowe na nocke. resztę ogarnelam wczoraj bo M zjechał około 11.
No i wybraliśmy się na zakupy bo młodzież niewyposażona na nowy rok szkolny.
Szczerze to Pola chyba jest domowniczka. Nie czuję się na wyjazdach, śpi dobrze tylko w domu bądź w wózku na świeżym powietrzu. Teraz jesień to też nie będę jej targac, no nic bedziemy uwięzione w domu :/ trudno będzie się zgrać z moim mężem wedrownikiem
Wczoraj do 17 było spokojnie błogo a pozniej zaczął się ryk który trwał do ok 20.
Brzuszek, wszyscy podstresowani tym płaczem, jak mąż w domu to na 200% większe nerwy, młoda naladowana emocjami i płakoliła. Dziś wyskoczyła kupka i pięknie śpi. A mąż nawymyslal mi że za dużo białka jem, że najlepiej to o chlebie i wodzie więc dodatkowo dawkuje mi nerwy. Generalnie jestem opanowana ale to jego gadanie mnie dołuje najchętniej sprawdzalby czy dolewam mleka do kawy itp. Burzy mi całą organizacje dnia.
Jutro organizacja szkoła przedszkole starsza na 7.20 młodsza na 8.30. O tyle dobrze ze mąż do 8 przeważnie w domu, a w razie czego do przedszkola pośle teściową.
Emol super że chrzciny za Wami, wiadomo nam kobietom smutno jak mąż zapomnina o urodzinach...
Mój swietuje 1 stycznia i też musi czasem obejść się jednym prezentem gwiazdkowo urodzinowym
Muszę zacząć działać z załatwianiem chrzcin bo kluska waży już sporo i kto ją utrzyma całą mszę.... A przez miesiąc to jeszcze urośnie...
W dzień odbijamy, w nocy nie musi i przeważnie śpi po cycowaniu uff tyle dobroci.
Zdrówka dziewczyny:*
Znów mnie głowa boli....