Myla, to zalezy, czy masz receptę na refundowaną, czy nie, dziewczyny ostatnio pisały, że grosze płaciły, a ja miałąm recepty na 100% nawet ze szpitala i płaciłam sporo nawet do 50 zł.
Natasza, kciuki za wizytę :-)
Pat, no ja też nie wyobrażam sobie bez męża iść, chociaż ustaliliśmy, ze najważniejsze dla nas, żeby był przy mnie przy skurczach i zadbał o odpowiednia opiekę, bo wiadomo, ze zbolała kobieta nie ma siły na walkę z położnymi o swoje i jak jest sama, to inaczej patrzą, niż jak maja jeszcze jakiegoś świadka... a na sam finał może wyjść, bo oboje nie jesteśmy pewni, czy chcemy, żeby był, zdecydujemy jak już będzie się działo... Ale pwoeim Ci, że poglądy położnej chyba trafiły na podatny grunt w mojej grupie - razem z nami 5 par i wszyscy sporo młodsi od nas, do tego większość z rodzin wielodzietnych - 7 rodzeństwa, 6, 4 i widziałam, że tatusiom chyba spodobało się to, co ona mówiła.
Tutaj dominuje "tradycyjny" model rodziny, bo społeczeństwo jest bardzo katolickie, a ksieża tutaj bardzo chcą utrwalać jedyny właściwy wg nich podział ról.
Na szczęście mój mąż jest normalny i też się z tego śmiał.
Szaj, ja mam problem z klasyfikacją rzeczy jako "niepotrzebne graty", zawsze wydaje mi się, że kiedyś coś się przyda, wiem, że teoretycznie można zrobić tak, że jak się czegoś nie używało np. przez 2 lata, to można to usunąć, bo raczej się juz tego nie użyje, ale jednak zawsze mam opory... Muszę jednak się tego nauczyć