reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kwietniówki 2010!!!

Witamy się niedzielnie!

Dziewczyny marudzą bo pogoda dalej kiepska (choć słoneczko dziś wyszło) i w domku siedzimy. Mam nadzieję,że uda nam się jeszcze dziś po plaży choć chwilę pospacerować bo Marta po południu wyjeżdża.
Szkoda,że pogoda nam nie dopisała. Takie miałyśmy plany... miałyśmy sobie całe dnie spędzać nad morzem,ale deszcz i wiatr nam nie pozwoliły. Co chwilę włączałyśmy kamerę w Mielnie i z żalem patrzyłyśmy jaki jest sztorm...

Wczorajsze spotkanie z rodzinką Wronkową i Onkową było super. Szkoda tylko,że takie krótkie. Na początku nie mogliśmy nawet maluchom wspólnej fotki zrobić bo każde w inną stronę szło, a później jak się zaczeli ładnie bawić to nadszedł czas rozstania.
Bardzo się cieszę,że udało nam się tak zgrać z dziewczynami, fajnie było :tak:

Najbardziej podziwiam Wronkową rodzinkę bo ledwno przyjechali do Sarbinowa, chyba ok 15tej i już o 17tej byli u nas.
Borysek to przesłodki chłopczyk, taki spokojny. A jak tańczy, mówię Wam w życiu nie widziałam aby tak malutkie dziecko miało takie wyczucie rytmu, pewnie od siostrzyczki się nauczył :) Weroniczka też kochana, nawet na kolanach mi siedziała i porozmawiałyśmy sobie trochę. Jesteśmy umówione na trampolinę ;-):)))

Natalka to niesamowita dziewczynka. Mówi jak stara i jak się ją o coś zapyta to w swoim języku odpowiada pełnymi zdaniami, brzmi to rewelacyjnie. Ma taką intonację jakby rzeczywiście coś opowiadała.:tak::-D

Nasza Oleńka kochana wczoraj maczała paluszki w piwku i w sosie czosnkowym, a jak jej smakowało!!! Oczyska ma taaaaaaaaaaaaaaaaakie wielkie i uśmiech najpiękniejszy na świecie. Marta jest w szoku bo śpi u nas duuużo w ciągu dnia, a w domu jej nie śpi. Klimat jej widać służy :) Maja bandytka co chwilę zabiera jej smoka i paraduje z nim mimo,że smoka w ciągu dnia nie dostaje. Marta to mega dzielna dziewczyna, tyle w niej spokoju, nawet jak Ola marudzi to spokojnie jej wszystko tłumaczy. Maja też jej ładnie słucha i uwielbia z ciocią grać w piłkę.
Kilka nocy przegadałyśmy i wiem,że z taką mamą to Ola pokona wszystkie przeszkody!!!!:tak::tak::tak:

Zmykam do dziewczyn, czekamy na rodziców Marty i wybieramy się do Sarbinowa, niech się tylko nie rozpada!!!


Miłego dnia kochane!
 
Ostatnia edycja:
reklama
Zielona - rozmażyć się można jak tak pięknie opisujesz Meksyk. Wiadomo, szarość dnia może przytłaczać ale dobrze że są chwile gdy możesz zobaczyć czasem kolory.

Kittek - jesteś niesamowita - gościnność, otwartość radość, uśmiech.
No i fajnie, że udało się spotkanie mimo, że podoga nie dopisała. No i oby się nie rozpadało.:tak:

A u nas też podoga do bani. Leje, wieje i 13 st. Zosia śpi, obiad się gotuje a po południu idziemy do teścia na urodziny.
Wczoraj mnie Zosiulek wprawił w osłupienie, bo coś robiłam w kuchni a ona się bawiła ale coś mi podejrzane, że tak jakoś cicho i idę do pokoju a ona stoi na obrotowym krześle przy biurku w jednej ręce myszka a drugą majstruje po klawiaturze, a jaki protest jak ją z tego krzesła ściągnęłam, że chyba cały blok słyszał. A wlazla na to krzesło bo sobie Edytka obniżyła i nie podniosła.

miłej niedzieli
 
Ciąąąąąąąąąąąąąąąaaagleeeeeeeee paaaaaaaaaaaaaaaadaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ;-)

Mąż z Kubą w kinie na Autach II, Bartolini śpi, bo przecież ciśnienie jest kiepskie :-D
Upiekłam ciasto z truskawkami, żeby chociaż trochę 'słońca' w domu było :-D cała chata pachnie... mniam!

Elvie- ta piekarnia na Bema ma świetny chleb, choć to nie jedyne miejsce we Wro z dobrym pieczywem :-D no ale poczta pantoflowa czyni cuda :-D

Co do wagi i wzrostu, to B. rośnie i przybiera 'skokowo', a nie płynnie i regularnie... ostatnio 'wyskoczył' ze wszystkich możliwych ciuszków :-D Kuba też, ale na lato modne nie będę się bawić w mega zakupy, będą latać w przykrótkich, a co!

Zielona- znasz zasadę, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma ;-) mi się czasem wydaje, że chciałabym mieszkać gdzie indziej, ale wtedy przypomina mi się, że pewnie po momencie euforii dopadłaby mnie szara rzeczywistość i byłby klops... no Ty masz o tyle trudniej, że rodzina i znajomi daleko, nie da się tak po prostu spakować, wsiąść do pociągu i pojechać :-(
 
Kittek, super ze spotkanko udane i moglyscie sie spotkac.

Aniez, zolta kartka. Taka ochote tym ciastem z truskawkami mi narobilas, ze sama sie zabralam za pieczenie... tyle, ze truskawek u nas juz brak, bo wszystkie poszly wczoraj do koktajlu.... wiec zagryzam wlasnie babke cytrynowa....
 
Kot-kot musiałaś się pewnie wystraszyć, moja szogunka ma podobne pomysły.

Aniez truskawkowe powiadasz? mniami a ja robiłam przed przyjazdem dziewczyn biszkopt z jagodami, budyniem i galaretką,ale Marta za słabo kciuki trzymała i kiepski biszkopt wyszedł...;-);-)

Marta z Oleńką pojechały i tak pusto się zrobiło....
Jak przyjechaliśmy z Mielna to Maja jak spaniem weszła do pokoju gdzie spała mała Ola to z przyzwyczajenia robiła ciiii i paluszek do ust przykładała, bo jak byli i Ola spała to jej pokazywałam i uczyłam aby tak robiła.

Udało nam się dziś odwiedzić Wronię i Onkę w Sarbinowie. Był sztorm, wiało maskrycznie ale na plaży nawet posiedziałyśmy :) A później na rybce byliśmy.


Słyszałam dziś jak Ola ślicznie mama mówiła (pod komisariatem jak mój T mandat próbował anulować, hehe), jejku jaki to słodziak kochany!
Marta rodziców masz rewelacyjnych, widać,że bardzo Was z Olą kochają i możesz zawsze na nich liczyć:tak:

Dobra zmykam bo mąż się skarży, hehe

ps. Moja pszczółka dziś nauczyła się mówić Maja :))))
 
Ostatnia edycja:
Witam:-)
Pracowicie dzisiaj u nas, ale dziecko łaskawie rano pospało aż do 9.00 - szok! Tzn. obudziła się o 6.00, ale przebrałam, nakarmiłam i padła ponownie. W południe pospała prawie 2h i następnie padła od 18.00 do 20.00 - ucieszyło mnie to, bo katalog zamknęłam na spokojnie, ale za to jak wstała to dopiero przed 23.00 udało mi się ją przekonać, że pora już spać. Walka była ostro, ale mama zwyciężyła:-)
Teraz winko popijam i czytam co u Was, a mój M. ogląda mieszkania, bo planujemy zakup własnego M3 na wiosnę. Mnie oglądanie mieszkań w necie nie rajcuje zupełnie, więc uciekłam do Was:-D

kittek - niesamowicie gościnna i dobra z Ciebie kobieta! Szkoda, że Wam pogoda nie dopisała, ale i tak spotkania zazdroszczę;-)

aniez - napisz mi proszę, gdzie jeszcze we Wrocku chleb tak dobry jak na Bema można kupić. Pliiiiissssssss!!

Widzę, że o ciastach było - za mną dziś tarta z czereśniami chodziła, ale nie miałam czasu piec, więc samymi owocami się napchałam:-) Mam jeszcze zamrożoną drożdżówkę z makiem, bo ostatnio mega porcja mi wyszła, nie do przejedzenia, więc połowę zamroziłam.

Napisałam się, naczytałam i zgłodniałam - idę rosół grzać, trzeci talerz dziś:zawstydzona/y:
 
Meksyk słynie z zamiłowania do kiczu, przepychu i fiest. I wcale nie chodzi o przepych graniczący z kiczem – Meksykanie dążą zapamiętale do przepychu w kiczu. Poczucie estetyki jest wśród Meksykan zachwiane, a może zwyczajnie zupełnie inne niż moje – europejskie.
Dziś niedziela, dzień który przeciętna meksykańska rodzina spędza na zakupach – najlepiej na pobliskim targu lub jeśli jest tą bardziej zamożną, względnie aspirującą do wyższych sfer – w galerii handlowej, kolejną rozrywką jest wizyta w pobliskim kościele albo wspomniana przez mnie fiesta.
Jako, że moja półmeksykańska rodzina do zamożnych ani aspirujących nie należy, wybrałam się z dziecięciem na targ. Kupiłyśmy marchewki pachnące zupełnie jak te, które trzydzieści lat temu wyrywałam z babcinego ogródka i z apetytem natychmiast zjadałam, mimo, że ubabrane były ziemią. Kupiłyśmy najbardziej truskawkowe truskawki i specjalnie dla Konstancji – bananowe banany. Pewna kobieta sprzedała nam pachnące słoncem brzoskwinie – i co z tego, że rozmiarem nie imponują, skoro ich smak sprawia, że nie można ich przestać jeść, podobnie zresztą jak soczystych śliwek... Uwielbiam ten targ, tutaj wszystko pachnie tak swieżo i choć to może wydać się dziwne – słonecznie. Warzywa czy owoce w niczym nie przypominają plastikowego barachła ze sklepowych półek, a i ceny kilkakrotnie niższe...
Po drodze na targ szłyśmy pustymi ulicami. Mijałyśmy rozpadające się chatynki ale i wielkie, piękne domy. Zawsze myślałam, że tak zróżnicowane sąsiedztwo jest wynikiem ogromnych różnic klasowych, tak normalnych dla Meksyku. Otóż nie w przypadku Cholula. Tutaj właściwie nie ma ludzi biednych w powszechnym tego słowa rozumieniu. Są ludzie mniej lub bardziej zamożni. Jak to powiedział mój mąż – tutaj wszyscy mają pieniądze na to żeby przetrwać, a jeśli nie mają, wówczas sprzedają kawałek ziemi i po kłopocie. Tak, tutaj każda rdzenna rodzina ma lub miała ziemię. Jedni wiedzieli jak zainwestować zarobione na sprzedaży pieniądze, inni nie. To wielkie tutejsze zróżnicowanie spowodowane jest brakiem edukacji, często ignorancją w najczystszej jej postaci.
Tutaj chciałam opisać życie kuzynostwa mojego męża, ale pewnie krótką wzmiankę umieszcze na końcu – jak wisienkę.
Kiedy tak szłyśmy opustoszałymi uliczkami nagle z naprzeciwka nadbiegł pies z podkulonym ogonem i gdzieś uciekł. Najwyraźniej albo się czegoś przestraszył, albo pogryzł się z innymi psami, które pewnie za chwilę zaczną go gonić, albo może uderzył go samochód... Po kilku minutach sprawa okazała sie jasna. Usłyszałam straszliwą kakofonię – to w jednym z domów urządzano poprawiny z wczorajszych XV urodzin jednej z córek. Orkiestra na rozstrojonych instrumentach przygrywała do tańca podpitym tancerzom i choć była to 11 rano, nikt niczemu nie dziwił się. Wczorajsza jubilatka, wciąż z lokami i diademem na głowie, zabawiała podstarzałych „ wujków” siadając im na kolanach i prowadząc niezwykle zajmującą rozmowę. Oczywiście specjalnie na tą okazję wczoraj cała ulica była zamknięta, a wszyscy sąsiedzi oraz ciekawscy mogli czuć się zaproszeni.
XV urodziny to jeden z tutejszych, niezrozumiałych dla mnie rytuałów – coś w stylu niegdysiejszego polskiego balu debiutantki i amerykańskiego sweet 16... W Meksyku biedni są rodzice dziewczynek, powinni oni bowiem wyprwic obok obowiązujących dla płci obojga chrzcin, komuni i bierzmowania: trzecie urodziny, piętnaste urodziny i weselisko. Bardzo często wesele musi się odbyć nie tak znowu długo po XV urodzinach... A wszystko to kosztuje niewyobrażalne pieniądze. Dziewczynka, panienka czy przyszła żona musi miec na sobie wszystko, co drogie a niekoniecznie gustowne, no i świecąco-błyszcząco-szeleszczące... Na takich urodzinach zwykle jest ponad 100 zaproszonych osób, że o tych niezaproszonych nie wspomnę. Jedyne na czym się oszczędza to zastawa – goście jedzą i piją z plastikowych lub papierowych naczyń, cóż - co kraj to obyczaj! Często rodzice nie są w stanie opłacić tak hucznych imprez, zwłaszcza gdy mają kilka córek, pomagają więc im przyjaciele i rodzina – oczywiście w danym momencie trzeba będzie się za otrzymaną pomoc odwdzięczyć.
Każdemu wydarzeniu w życiu Meksykanina towrzyszy msza święta. Cholula slynie z 365 kościołów – po jednym na każdy dzień w roku i każdy z tych kosciołów ma swojego świętego, który ma swoją fiestę, no ale to temat na odrębną opowieść. Niektóre z tych kościołow to prawdziwe perełki sztuki sakralnej, inne – to piękne misje lub misyjki tak znane wszystkim z filmów o Dzikim Zachodzie. Są i takie, które od zewnątrz wyglądają bajecznie. Ukryte są pośród palm i drzew figowych, mają wierzyczkę z dzwonnicą, pokryte są kilkusetletnią dachówką i aż proszą się, żeby do nich zajrzeć. Dziś z Konstancją weszłyśmy do takiego kościółka i aż zabolało mnie to, co zobaczyłam. Kiedyś ten kolonialny kościółek był przepiękny, dziś cały ołtarz oprawiony był neonowymi rurkami, a po środku, z tych rozświetlonych rurek, skonstruowane było ogromne IHS. Niegdyś piękne freski częściowo zostały zdrapane, a częściowo przykryte odpustowymi obrazkami z puszczającym oczko Chrystusem... Niestety jest to widok coraz bardziej normalny.
Meksykanie są jak sroki bogatki – wszystko co błyszczy przyciąga ich wzrok, a im bardziej błyszczy z tym większą aprobata się spotyka.

Kilka dni temu spotkaliśmy kuzynkę męża. Pracuje ona dla rządu i zarabia dobre pieniądze. Jej mąż zajmuje się głównie byciem jej mężem, a w międzyczasie gdzieś pracuje. Mają syna i trzy córki. Mieszkają w od lat niewykończonym domu, do którego każdy bez żadnego kłopotu może się dostać. Nie mają samochodu i nie będą mieć. Nie są zwariowanymi ekologami, którzy byliby zwolennikami transportu grupowego... Zwyczajnie wolą urządzać fiesty. Tak te rodzinne, jak i kościelne. Kuzynka na podstępne pytanie „kiedy kupi auto” odpowiedziała, że jeszcze nie wie, bo teraz będzie fiesta u niej w parafii i właśnie przyszła kolej, żeby jej rodzina zasponsorowała fajerwerki, a to koszt rzędu 100 000 pesos...



Udanej fiesty! :-)
 
reklama
Posta Zielonej to poczytam przy popołudniowej kawie :-) zapewne z czystą rpzyjemnoścoą :-D

Elvie- od Twojej strony (bo ja mieszkam po drugiej stronie Odry) to na Jedności jest piekarnia Dobry Chleb, w Galerii Dominikańskiej piekarnia Ożóg- świetny razowiec, wszędzie gdzie dostarczaja chleb z Rogowa Sobóckiego (albo w samym Rogowie, ale po chleb jechać za Wro, to nieco daleko... czasem mi się zdarza w drodze z Sulistrowiczek tam kupić- lepszego nie jadłam), niezła jest też piekarnia z Solskiego- oni też dostarczaja w różne m-ca, w Piotrze i Pawle maja PYSZNY chleb Julki- taki na wagę, bo ten pakowany jest do niczego (w EPI chyba też go mają)- na samoobsłudze go nie ma, tylko tam gdzie ciastka i torciki, kiedys na Biskupinie był chleb marzenie, ale to było wieki temu, więc odpada... ten na Bema naprawdę smaczny, ale wydaje mi się, że ludzie szaleją, bo to nie jest jedyna dobra piekarnia :-D ja nie widzę sensu pchać się pół miasta, stać w 30 minutowej kolejce, jak mam pyszne pieczywo pod domem :-D

Wczoraj jednak był spacerek, Bartula biegal sobie sam po Ryneczku, zamoczył rączki w Zdrojowiance (bakterie mu nie zaszkodziły na szczęście), dzisiaj nadal kijowa pogoda, ale przynajmniej nie ma ściany deszczu :-D

Kittek- dzielna Majunia postanowiła zaznaczyć, jak ma na imię :-D
 
Do góry