Jak to dobrze, że nie jestem sama. Już myślałam, że tylko ja jestem bez życia.
Zero jakiejkolwiek energii do czegokolwiek, w nocy co chwile sie budzę, i tak patrzę na zegarek czy to już pora wstawania bo już nie moge wyleżeć, jak juz wstanę i zjem śniadanie to znowu najchętniej bym się położyła do łóżka, bo jestem zmęczona jakbym maraton przebiegła.
Co chwile boli mnie brzuch, ale pewnie wszystko sie rozciaga..
Bolą mnie plecy, po brzuchu i pupie czuje, że zaraz pękne, bo dalej męczą mnie zaparcia.
W ciągu 2tyg na toalecie byłam tylko 3 razy, i to po syropie na przeczyszczenie, bo czopki nie pomagają.
Jestem sama na siebie wściekła, że się tak tragicznie czuje i większość czynności sprawia mi wysiłek
Wczoraj na obiedzie miałam brata z rodziną, to normalnie popłkałam się, bo ja uważałam, ze mi kluski nie wyszły.
Te hormony mnie po prostu wykończą