mam pytanie do mam, które mają już dziecko i teraz są w kolejnej ciąży. W jaki sposób chroniłyście się przed zachorowaniem na przypadłości jakie maluchy przynoszą ze żłobków, przedszkoli, szkoły? U nas sytuacja wygląda tak, że zaszłam w ciążę i praktycznie od razu wiedziałam, że nasza rodzina się powiększy. Po kilku dniach od zapłodnienia, u mojej 3 letniej córki w żłobku pojawiła się jakaś epidemia. Większość grupy zapadła na jakieś dolegliwości typu gorączka, wysypka. W jednym przypadku stwierdzono nawet różyczkę. Na koniec tygodnia zachorowań moja córka miała przez pól dnia temperaturę, która przeszła sama z siebie. Po tygodniu pojawiła się wysypka wyglądała jak potówki (zaczęła się pod szyją i zeszła na brzuch). Nie wiem czy łączyć ją z gorączką, bo rzeczywiście w tym czasie były wielkie upały. . Poza tym podawałam małej żelazo w kropelkach (w ulotce pojawiła się informacja, że jednym z objawów przyjmowania może być wsypka). Syrop odstawiliśmy po dwóch dniach wsypka zniknęła ( w sumie utrzymywała się 7 dni. Teraz boje się czy coś z tych wirusowych dolegliwości nie zaszkodzi mojej ciąży. Nie ukrywam, że spędza mi to sen z powiek. Zrobiłam badania na IGg różyczki i okazało się, że mam wysoką odporność. Ginekolog prowadzący ciąże jest w tym temacie troszkę lekceważący. Czy ktoś miał podobne problemy. Z góry będę wdzięczna z odpowiedź.