Naprawdę nie musicie być niemiłe. Dziecko to nie lalka - doskonale o tym wiem. Urojenia? To nie są urojenia, to jest po prostu część mnie i nie mam zamiaru w swojej relacji z dzieckiem udawać kogoś innego, bo inni mogą na to krzywo patrzeć. Często wyobrażam sobie swoją córkę w przyszłości, jej pierwsze dni w przedszkolu (czyli pierwsze starcie z jakąś większą społecznością), jej pierwsze dni w szkole, a nawet jej pierwsze dni w pracy. I wiecie co? Dochodzę do wniosku, że nie mam wpływu na to jak zachowają się wobec niej inni ludzie, a ludzie (nie tylko dzieci) potrafią być wredni lub bezwzględni. Jedyne na co mam wpływ, to jej kontakt ze mną i to jest moim zdaniem najważniejsze w macierzyństwie. To, że jak będzie się w jej życiu działo źle (a wiadomo, że nie uchronię jej od rzeczywistości), będzie mogła przyjść do mnie i liczyć na moje wsparcie. I o tym niestety często zapominają rodzice, bo za bardzo skupiają się na opinii innych. Bardziej dbają o to, żeby ich dziecko było akceptowane przez społeczeństwo, niż przez siebie same. Ostatecznie niestety zawodzą w relacjach, a tylko na to przecież mają wpływ. Poza tym secreto, kim Ty jesteś, żeby przepowiadać przyszłość mojemu dziecku? I kim jesteś, żeby oceniać moją dojrzałość? Wychowałaś dziecko idealne?
A i swoich przekonań i upodobań nie chciałabym przekładać na dziecko.. - powiedz to rodzicom, którzy posyłają swoje dzieci do chrztu. Wydaje mi się, że swoich przekonań nie da się nie przekładać na dziecko, chociażby ucząc je podstawowych zasad moralności lub odpowiadając mu na pytania takie jak: mamo, a dlaczego ludzie umierają? mamo, a dlaczego chłopcy są tacy, a dziewczynki takie?