Dziewczyny,ja sobie nawet nie zdawalam sprawy,że tyle Was mnie...nas tu wspiera. Mój mąż się trzyma,ale sam powiedział, że. z takim wsparciem musi nam się udać! Bardzo,bardzo Wam dziękuję. Każde słowo, każda Wasza myśl o nas działa teraz jak siła napędowa,kiedy lekarze mówią o najgorszym. A mówią i to często. Są szczerzy do bólu. Padają słowa o śmierci malutkiej
Są przy mnie,kiedy łez nie mogę powstrzymać i tłumaczą,że póki co walczymy. Ja sama jeszcze nie wierzę do końca, że sytuacja jest tak poważna. 3 dzieci zdrowa. 3 ciąże w zasadzie bez większych komplikacji poza moimi jakimiś tam niedociągnięciami. Teraz do 21 tc wszystko idealnie. Wyniki testu potrójnego rewelacyjne. Usg w 13 tc super. W 21 tc tez extra i nagle taki cios. Nie mogę uwierzyć,że może być to coś trwałego. Coś genetycznego,ale cóż....okaże się. Wczoraj ten specjalista wypytal mnie o choroby dzieci. Te fakt, całe wakacje chorowały. Całe 6 tygodni. Jakieś infekcje, wysypki,ale niby to było nic takiego. Ja tez złapałam. Dokładnie 6 tyg temu. Miałam 10 dni gorączkę w nocy,nigdy w dzień. Byłam słaba. Dostałam wtedy dziwnej wysypki ale dla lekarzy w szpitalu gdzie mnie prowadzą i dla mojej ogólnej było to nic groźnego. Teraz wiadomo....czytam co nieco w necie. Nie za wiele,bo mi tu zasięg pada...doszłam do wirusa b19. Choroba dzieci wieku szkolnego. Mega groźna w ciąży. Może powodować obrzęki u nienarodzonych dzieci...lekarz właśnie wczoraj zagłębial się w to. Tutaj jest to Parovirus ( taka nazwa). Pokazałam mu ślady po tamtej wysypce. Zacisnal kciuki i powiedział "oby to było to". I modlę się o to,bo z tego malutką wyciągną. Jestem wdzięczna swojej intuicji,która mówiła mi,.ze ruchy maleńkiej tak od 22tc są inne. Nie kopie,nie szaleje,choć ok 20tc jeszcze ślicznie buszowala. Poszłam do szpitala w poniedziałek z powodu cholestazy,a tu taki numer. Dobrze, że nie dałam sobie powiedzieć,że malutka ma jeszcze czas na mocne ruchy....dziś się już obudziła. W nocy po sterydach mierzyli mi cukier co godzinę,a ze faktycznie skakał strasznie,to podłączyli pompę insulinowa. Mała nawet kopała delikatnie,co robi rzadko....wiadomo,nie ma siły. Mówiłam jej,że musi być silna. Ze jak wytrzyma jeszcze troszkę,to jej pomogą...leżę na porodówce ( wiadomo,ekipa w gotowości na cc). Co chwilę słyszę płacz noworodka.....serce mi pęka.....czy usłyszę kiedyś płacz Kajusi? To czekanie zabija. Ale trzymam się. Muszę przekonać te moja kruszynke,że warto żyć. Przepraszam,że nie zaglądam na razie do Was,ale od poniedziałku nie ogarniam wszystkiego. Pomalutku się to uspokoi. Jeszcze raz Wam dziękuję <3