Największą sektą wyznawców karmienia piersią jest cała kampania doradców laktacyjnych, tych "certyfikowanych" i "międzynarodowych"... Straszni, jacyś nieżyciowi ludzie. Miałam swego czasu kłopot z Frankiem, bo odstawiał mi totalne cyrki przy piersi, nie chciał ssać, prężył się, krzyczał, butlę wypluwał, a ja odchodziłam od zmysłów, bałam się, że.. umrze z głodu po prostu (dzisiaj już oczywiście inaczej na to patrzę). Wydzwaniałam po poradniach laktacyjnych i co usłyszałam? Że sama mu zaburzyłam prawidłowy odruch ssania, bo podałam smoczek uspokajający, że mam go natychmiast wyrzucić. I że mam odciągać mleko i karmić go strzykawką albo łyżeczką(?)... Ewentualnie położyć się z nim na kilka dni do łóżka i podawać tylko pierś, "może pomoże". Albo jeszcze inaczej, podać pierś a w kącik ust wetknąć strzykawkę oczywiście z wcześniej odciągniętym mlekiem. Za żadne skarby nie podawać butelki! Bo to zło, wypacza małe niemowlęce móżdżki, tylko słabe matki podają butelki. Wyobrażacie sobie taką zabawę w karmienie łyżeczką przy bliźniakach? Ja nie...
Gdybym podawała im wcześniej butlę (chociażby z moim mlekiem) być może teraz nie byłoby takiego problemu z jedzeniem mleka i kaszek, miałabym więcej czasu ogólnie i spokoju. Najśmieszniejsze jest to, że oni przez smoczek od butelki pociągną tylko słodkie soczki, nawet moim odciągniętym mlekiem plują
Byliśmy dziś na spacerze wieczorkiem, w ciągu godziny temperatura spadła o jakieś 5 stopni, pomarzliśmy wszyscy. Jesień idzie, czapki, rękawiczki, rajtuzki... A moi chłopcy nie znoszą ubierania!
Gdybym podawała im wcześniej butlę (chociażby z moim mlekiem) być może teraz nie byłoby takiego problemu z jedzeniem mleka i kaszek, miałabym więcej czasu ogólnie i spokoju. Najśmieszniejsze jest to, że oni przez smoczek od butelki pociągną tylko słodkie soczki, nawet moim odciągniętym mlekiem plują
Byliśmy dziś na spacerze wieczorkiem, w ciągu godziny temperatura spadła o jakieś 5 stopni, pomarzliśmy wszyscy. Jesień idzie, czapki, rękawiczki, rajtuzki... A moi chłopcy nie znoszą ubierania!