reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Grudzień 2009

Hejj Mamusie
Jestem też grudniową mamusią, kilka razy udzieliłam się w wątku (jeszcze przed podzieleniem na zamknięty i otwarty, czyli dość dawno), ale niestety brak wolnego czasu (bliźniaki) nie pozwala mi na systematyczne śledzenie i bycie w temacie, a cholernie mi głupio tak się wstrzeliwać co kilka dni ni z gruchy ni z pietruchy, więc czasem tylko anonimowo podczytuję :zawstydzona/y:

Odzywam się w sprawie stulejki, bo to bardzo ważne.
Ja też kiedyś byłam zdania, że nie powinno się grzebać - to niezwykle delikatne miejsce, niewprawione ręce mamy mogą zrobić dzieciątku krzywdę, że to niepotrzebne. Pediatra powiedziała, że u Franka nic nie trzeba robić, bo ma świetny napletek, a Stasio ma bardzo wąski i odrobinkę w kąpieli trzeba mu odciągać - uznałam to za głupotę i nic mu nie odciągałam.
Gdzieś w maju Stasio złapał wirusa od dziadka i miał zaczerwienione gardełko i lekką gorączkę. Dostał antybiotyk Ceclor, szybciutko mu przeszło i gorączka minęła natychmiast.
Po jakiś dwóch tygodniach przy porannej zmianie pieluszki poczułam, że pampers Stasia pachnie dość dziwnie intensywnie, tak inaczej. Dotknęłam głowki - gorąca. Była sobota, pojechaliśmy prywatnie do pediatry. Osłuchowo czysto, wszystko pięknie, ale ta gorączka. Powiedziałam pani doktor o tej cuchnącej pieluszce - natychmiast położyła Stasia na plecki, zajrzała do pieluchy i odciągnęła napletek DO KOŃCA. Staś oczywiście bardzo się rozpłakał, ja zaniemówiłam, ale co się okazało? Że pod napletkiem wyrosła okropna grzybica! Taki żółty twarożek. Zrobiliśmy mocz i wyszedł bardzo, bardzo zły - leukocytów mnóstwo, erytrocyty świeże, wyługowane... Dostaliśmy Bactrim, Cebion do zakwaszania moczu, a do siusiaka maść Clotrimazolum i Rywanol na ranki po doktorowym zdecydowanym odciągnięciu.
Po powrocie do domu z ciekawości zajrzałam do siusiaka Franka - i co? żołądź pokryty białą jakby... błonką? Cholera wie co to było, ale natychmiast zostało umyte i posmarowane Clotrimazolum.
Od tamtego czasu codziennie w kąpieli odciągam napletki i myję dokładnie cały żołądź. Pediatra pytała, czy słyszałam o przypadkach urosepsy, czyli jak to błahe grzybice pod napletkiem zakażają drogi moczowe, potem nerki, a potem cały organizm. Wystraszyłam się nie na żarty. (Po kilkunastu dniach odciągania u Stasia napletek schodził już bardzo ładnie.)

Dlatego z całym szacunkiem do urologów dziecięcych i inszych lekarzy, wolę siusiaka umyć porządnie, niż potem dzieciaczek ma cierpieć na zapalenie dróg moczowych...
Poza tym umyć siusiaka nie zaglądając pod napletek, to tak jak, przepraszam za kolokwializm, polać pipkę wodą. Efekt po kilku dniach byłby zabójczy..EDIT: I mogę się założyć, że wielu lekarzy uznałoby naszą kobiecą codzienną higienę miejsc intymnych barbarzyństwem, bo zmywanie naturalnych wydzielin jest niepożądane a najlepsza do podmywania jest przecież sama woda ;-)
 
Ostatnia edycja:
reklama
Elzii, aleś mnie teraz nastraszyła. Mojemu 4-latkowi Staśkowi :-) już zrobiłam porządek z siusiakiem, ale Frankowi :-) nawet nie tykam, a jak napisałaś, że mu lekarz naciągnął to aż mnie zabolało. Ja siusiaka nie mam, ale po przejściach ze Stasiem domyślam się, że to bardzo wrażliwe miejsce, naciąganie, odklejanie, odrywanie a nawet zwykłe mycie to dla niego katastrofa, oby nie miał traumy na całe życie.
 
Elzii to nieprzyjemne doswiadczenie z jakim sie spotkaliscie, ale nie przekonuje mnie to do tego, aby sciagac napletek na sile......jakos bardziej trafiaja do mnie argumenty specjalistow w dziedzinie urologii. Jesli obejrzalas wyklad, ktory zamiescilam, to zauwaz, ze pan dr mowi tam wyraznie, ze "rece precz od siusiaka" w okresie fizjologicznego sklejenia napletka, czyli do momentu az sam powoli nie zacznie sie odklejac. Wtedy jak najbardziej higiena przede wszystkim! Z tym, ze nie brutalne odciaganie na maxa, a jedynie delikatne odciaganie skorki do momentu pierwszego oporu i mycie ten odslonietej czesci. Takze ja na pewno na razie nie bede mojego dziecka narazac na niepotrzebny bol i stres, zwlaszcza, ze widze, ze Franek:) jest niespokojny przy zmianie pieluszki od wczoraj:( Dziewczyny raz jeszcze polecam ten wyklad. A tak btw......z eksperta od dzieciecych kup zaczynam sie zmieniac w eksperta od malych siusiakow:) kto by pomyslal, ze tak zmieniaja sie zainteresowania, gdy kobieta staje sie matka:)
 
Elzii, aleś mnie teraz nastraszyła. Mojemu 4-latkowi Staśkowi :-) już zrobiłam porządek z siusiakiem, ale Frankowi :-) nawet nie tykam, a jak napisałaś, że mu lekarz naciągnął to aż mnie zabolało. Ja siusiaka nie mam, ale po przejściach ze Stasiem domyślam się, że to bardzo wrażliwe miejsce, naciąganie, odklejanie, odrywanie a nawet zwykłe mycie to dla niego katastrofa, oby nie miał traumy na całe życie.


Ja też bym pewnie nie tykała do teraz, ale musieliśmy się pozbyć tej grzybicy. Na szczęście w porę się dowiedzieliśmy i zakażenie nie poszło w górę - robiliśmy USG brzuszka i wszystko było ok.

Co do wykładu - troszkę pretensjonalny styl bycia ma ten facet i wytrzymałam tylko 10 minut. Wszystko się zgadza, to fizjologia, ale ciekawe co ten pan doktor by powiedział w przypadku mojego Stasia i tej okropnej grzybicy. Gdyby napletek nie został ściągnięty (u Stasia problemem jest tylko to zwężenie napletka, fakt, że zrobiła się na żołędziu grzybica świadczy o tym, że napletek nie był do niego przyklejony) to wolę nie myśleć, co by się tam dzisiaj pod napletkiem działo... Wilgoć, ciepło i brak dostępu powietrza to świetna pożywka dla drobnoustrojów.

Może mój stosunek do tego odciągnięcia nie jest aż tak sceptyczny dlatego, że Staś nie okazywał żadnych oznak cierpienia ani dyskomfortu w późniejszym czasie. Zapłakał przy ściągnięciu przez panią doktor, potem, podczas maminej pielęgnacji w kąpieli, nawet nie zwracał na to uwagi.
 
Ja też bym pewnie nie tykała do teraz, ale musieliśmy się pozbyć tej grzybicy. Na szczęście w porę się dowiedzieliśmy i zakażenie nie poszło w górę - robiliśmy USG brzuszka i wszystko było ok.

Co do wykładu - troszkę pretensjonalny styl bycia ma ten facet i wytrzymałam tylko 10 minut. Wszystko się zgadza, to fizjologia, ale ciekawe co ten pan doktor by powiedział w przypadku mojego Stasia i tej okropnej grzybicy. Gdyby napletek nie został ściągnięty (u Stasia problemem jest tylko to zwężenie napletka, fakt, że zrobiła się na żołędziu grzybica świadczy o tym, że napletek nie był do niego przyklejony) to wolę nie myśleć, co by się tam dzisiaj pod napletkiem działo... Wilgoć, ciepło i brak dostępu powietrza to świetna pożywka dla drobnoustrojów.

Może mój stosunek do tego odciągnięcia nie jest aż tak sceptyczny dlatego, że Staś nie okazywał żadnych oznak cierpienia ani dyskomfortu w późniejszym czasie. Zapłakał przy ściągnięciu przez panią doktor, potem, podczas maminej pielęgnacji w kąpieli, nawet nie zwracał na to uwagi.

No wiec w zasadzie sie zgadzamy:) Moj stosunek do tego sciagania pewnie tez by sie zmienil, gdyby Franka zaatakowala jakas grzybica to raz, a dwa skoro nie jest do konca sklejony to wtedy trzeba myc, bo tak jak piszesz, drobnoustroje maja tam istny raj. Ja tylko nie potrafie zrozumiec zachowania "mojego" lekarza, ktory dziecku z temperatura, ktore przyszlo do niego z zupelnie inna przypadloscia, on na chama sciaga napletek w ramach "ogolnego badania", bez informowania co zamierza zrobic. Uwazam, ze byla to niepotrzebna ingerencja z jego strony i kompletny brak profesjonalizmu. Elzii ja bylam tak wystraszona tym co zrobil, ze napisalam nawet do dr Śmigielskiego zapytanie co o tym wszystkim sadzi i czy nic malemu nie bedzie. Jego odpowiedz: "Jeśli napletek nie popękał to nie powinno mu to zaszkodzić, chociaż ja nie jestem zwolennikiem takiego gwałtownego postępowania."
 
No wiec w zasadzie sie zgadzamy:) Moj stosunek do tego sciagania pewnie tez by sie zmienil, gdyby Franka zaatakowala jakas grzybica to raz, a dwa skoro nie jest do konca sklejony to wtedy trzeba myc, bo tak jak piszesz, drobnoustroje maja tam istny raj. Ja tylko nie potrafie zrozumiec zachowania "mojego" lekarza, ktory dziecku z temperatura, ktore przyszlo do niego z zupelnie inna przypadloscia, on na chama sciaga napletek w ramach "ogolnego badania", bez informowania co zamierza zrobic. Uwazam, ze byla to niepotrzebna ingerencja z jego strony i kompletny brak profesjonalizmu. Elzii ja bylam tak wystraszona tym co zrobil, ze napisalam nawet do dr Śmigielskiego zapytanie co o tym wszystkim sadzi i czy nic malemu nie bedzie. Jego odpowiedz: "Jeśli napletek nie popękał to nie powinno mu to zaszkodzić, chociaż ja nie jestem zwolennikiem takiego gwałtownego postępowania."

Na pewno był to kompletny brak profesjonalizmu, po pediatrach spodziewamy przecież nadzwyczajnej delikatności :no:
No ale co zrobić, są lekarze, są i niestety wyrobnicy. Ich należy omijać szerokim łukiem.
Ja byłam wstrząśnięta, gdy pewnej soboty ze złymi wynikami moczu Stasia podjechaliśmy pod gabinet pani pediatry, (nota bene pracującej również w szpitalu) żeby nam choć powiedziała co robić, czy to poważny stan, a ona wsiadając do samochodu stwierdziła, że "ja dzisiaj nie pracuję" i zatrzasnęła drzwi przed nosem. Ja rozumiem lekarz ludzi dorosłych, ale dzieci? :angry:
(W ogóle u nas w mieście w weekendy nie ma żadnego normalnego lekarza, jest państwowa przychodnia tylko, zapchana kichającymi i kaszlającymi rozgorączkowanymi maluszkami, które czekają po kilkadziesiąt minut na swoją kolej...)

Na szczęście mamy dostęp do profesjonalnych medycznych źródeł, opinii innych mam i nie musimy ślepo wierzyć pediatrom.

Mam nadzieję, że Twój Franuś szybko zapomni o tym okropnym przeżyciu :no:
 
Ostatnia edycja:
Frankowa mamo a może lekarz po prostu chciał wykluczyć stan zapalny siusiaka i dlatego sprawdził. Gwałtowne naciągnięcie też w tym przypadku było konieczne, inaczej by się nie odkleił. Ja jestem człowiekiem, który zawsze stara się spojrzeć na sposób postępowania obu stron, nawet jeśli dotyka mnie osobiście, trzeba zrozumieć drugiego człowieka. Nie chce mi się wierzyć, że to sadysta lubiący robić dzieciom krzywdę. Ja bym spytała o powody takiego zachowania, może padłoby racjonalne wyjaśnienie.
U mojego Stasia pediatrzy też nie raz sprawdzali, też bez pytania, dzięki temu dowiedziałam się, że ma ciut sklejony i kazano mi samej odkleić. Są lekarze, którzy robią to sami, i to chyba lepsze, bo mnie jako matce było bardzo trudno, robiłam to etapami i młody uważał to za operację i bał się. W jego ponad 4-letniej karierze spotkałam lekarzy przeciwników naciągania ("przy pierwszym zbliżeniu z dziewczyną samo pójdzie") i zwolenników ("jak pani tego teraz nie zrobi konieczny będzie zabieg, a to jeszcze bardziej bolesne"). Synek koleżanki miał zabieg i ona i on bardzo źle to wspominają. Synek innej koleżanki miał stan zapalny i powiedziano jej, że gdyby naciągała to by do tego nie doszło. Ja narazie Frankowi nie tykam, pobruszam jedynie bez naciągania, liczę, że matczyna intuicja mi podpowie kiedy jednak powinnam się za to wziąć.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Frankowa mamo a może lekarz po prostu chciał wykluczyć stan zapalny siusiaka i dlatego sprawdził. Gwałtowne naciągnięcie też w tym przypadku było konieczne, inaczej by się nie odkleił. Ja jestem człowiekiem, który zawsze stara się spojrzeć na sposób postępowania obu stron, nawet jeśli dotyka mnie osobiście, trzeba zrozumieć drugiego człowieka. Nie chce mi się wierzyć, że to sadysta lubiący robić dzieciom krzywdę. Ja bym spytała o powody takiego zachowania, może padłoby racjonalne wyjaśnienie.
U mojego Stasia pediatrzy też nie raz sprawdzali, też bez pytania, dzięki temu dowiedziałam się, że ma ciut sklejony i kazano mi samej odkleić. Są lekarze, którzy robią to sami, i to chyba lepsze, bo mnie jako matce było bardzo trudno, robiłam to etapami i młody uważał to za operację i bał się. W jego ponad 4-letniej karierze spotkałam lekarzy przeciwników naciągania ("przy pierwszym zbliżeniu z dziewczyną samo pójdzie") i zwolenników ("jak pani tego teraz nie zrobi konieczny będzie zabieg, a to jeszcze bardziej bolesne"). Synek koleżanki miał zabieg i ona i on bardzo źle to wspominają. Synek innej koleżanki miał stan zapalny i powiedziano jej, że gdyby naciągała to by do tego nie doszło. Ja narazie Frankowi nie tykam, pobruszam jedynie bez naciągania, liczę, że matczyna intuicja mi podpowie kiedy jednak powinnam się za to wziąć.

Moze....ale ja uwazam, ze powinien mnie poinformowc co zamierza zrobic, zwlaszcza, ze w temacie siusiakow i napletkow wystepuja tak rozbiezne zdania wsrod lekarzy....w koncu to matka powinna wydac zgode na metode leczenia. A gdyby mnie poinformowal, co zamierza zrobic na pewno bym mu nie pozwolila i udala sie na konsultacje do mojego zaufanego lekarza, bo wychodze z zalozenia, ze jesli chodzi o zdrowie mojego dziecka i jakies powazniejsze chporoby, to nie bede sie opierala tylko i wylacznie na opini jednego "fachowca"....poza tym wnioskujac w sposob jaki mi podalas rownie dobrze moglabym sie zgodzic, zeby mu sonde do pupci wlozyl bez mojej wiedzy, bo byc moze podejrzewalby infekcje jelita grubego.....sorki, ale ja sadze, ze bolesne metody badania nalezy stosowac ostatecznie i omijac je w miare mozliwosci, takze pan dr nie bedzie dla mnie usprawiedliwiony chocby nie wiem co:) A pomijam juz fakt, ze po tym calym badaniu nie uprzedzil mnie, ze moze to byc trzydniowka i ze nie powinnam sie wystraszyc, jesli nastepnego dnia u dziecka pojawi sie wysypka. Jedyne co pwoiedzial to: no gdzie on jest chory......dopiero jak zapytalismy "no ale jak to skad ta goraczka?" to powiedzial jedynie " no moze to jakas drobna infekcja wirusowa". Reasumujac, jego zachowanie nie zaslugiwalo dla mnie na zadne usprawiedliwienia i juz......

ps/kurcze, nie wiedzialam ze temat napletka tak dlugo bedzie sie ciagnal:)
 
Do góry