dzień dobry!
melduje, że żyje i mam nadzieje, że choć kilka z Was nie zapomniało o mnie :-) przez cały miesiąc miałam totalny młyn!
pamiętacie, pisałam że dzieci chore były no i zakończyło sie tak, że Rozalka miała zmiany w płucach a ja z Anielką byłam 3 dni w szpitalu! okazało sie, że nie miała zapalenia oskrzeli i niepotrzebnie dupcia kłuta była antybiotykiem, miała wirusowe zapalenie oskrzelików, naszczęście obeszło sie bez leków tylko inhalacje z samej soli pomogły, w szpitalu byłyśmy właściwie na badaniach i obserwacji, czy przypadkiem przy tym nie dostanie duszności a u takich maluchów wolą obserwacje w szpitalu.
wyszłyśmy ze szpitala w wielki czwartek, a w niedziele był chrzest! na rzęsach stawałam, ale zrobiłam wszystko jak chciałam.
niby mam urolp macierzyński, ale jak się sezon ogrodowy zaczął to mamy roboty po uszy w tym naszym markecie ogrodniczym a przy okazji awansowałam na głównego projektanta ogrodów! jasna cholera mąż mnie wrobił, najpierw w aranżację tarasu, a teraz 20arowego ogrodu!
mało wszystkiego? no to jeszcze się rozchorowałam, jakies przeziębienie mnie dopadło. przez te kwiatki sie doprawiłam, na szklarni gorąco, jak wychodziłam owiało i gotowe.
jeszcze Anielka spi tylko na spacerach a w domu max 20min. i domaga sie na ręce, ale walcze z nią. dobrze że mleczarnia produkuje 200%normy!
no i ide grzebać w kwiatkach dalej!
czym sie moge leczyć oprócz paracetamolu? mam gigantyczny katar, boli mnie gardło mięśnie i łeb mi pęka.
steskniłam się za Wami, nawet czasami cos przeczytalam, ale napisanie posta graniczy z cudem.
pozdrawiam Was gorąco i życzę miłego dnia!