akozka
Misia Kosia 3.12.09
Hejka!
Nie mam pojęcia co u Was, nie daję rady nadrabiać :-( Powoli przestaję wyrabiać ze wszystkim :-( Miało być coraz łatwiej a wcale nie jest. Miśka ciągle nie chce spać w normalnych godzinach, przestawianie jej nie ma sensu, bo od razu psuje się wszystko - od jedzenia przez pieluchy aż po jakiekolwiek funkcjonowanie. Ręce mi już opadają. Chodzimy niewyspani, ja zasypiam już nawet siedząc z Małą i z butlą w ręku. Do tego miliardy prac domowych w szkole i ciągle coś. Do tego zaczyna mnie wpieniać M - codziennie sobie wychodzi gdzieś, po byle pierdołę jedzie samochodem i ginie na kilka godzin, a ja zostaję sama z wyjącym dzieckiem. Dziś pojechał na imprezę, o której ponoć mi mówił. Nic mi nie mówił, dziś pierwszy raz wyskoczył, że wychodzi! A ja muszę siedzieć z Małą w domu. I ciągle sama z nią. Na spacer nie wychodzimy, bo niby jak? -14 za oknem i 30 cm śniegu przez noc - jak ja mam wózkiem przebrnąć przez to?! Wyszłyśmy na 20 minut w środę i od razu mi zaczęła kichać i prychać. Nawet do głupiego sklepu nie mam jak się przejść...
Do tego Teściowa mi truje o chrzciny, a my nie jesteśmy w stanie ustalić terminu. Co jakiś wybierzemy to komuś coś akurat wtedy wypada. Jak się wkurzę to w ogóle nie będziemy chrzcić i z głowy. Mi to do szczęścia nie jest potrzebne, a Misia jak będzie chciała to w każdej chwili może to sobie później załątwić. Wrrrr!
Do tego planujemy lecieć na Wielkanoc do Polski i już zaczynają się przepychanki u których Dziadków mamy być i kiedy. Teściowie wymyślili, że spędzimy u nich święta, a przecież byli tu na Wigilii. Noż kurde! Też chcę pobyć ze swoimi Rodzicami i z rodziną Brata! I efekt jest taki, że będziemy jak debile jeździć w kółko z małym dzieckiem i co 2-3 dni zmieniać lokalizację - Łódź/Bielsko. Bo mi się nudzi i mam tyle czasu, żeby w kółko sobie jeździć.
Pewnie nie wspominałam też, że moje Kochane Męskie "Maleństwo" leci sobie na konferencję w połowie maja i zostawia mnie z Misią na prawie tydzień. W tym czasie mamy polecieć sobie do Polski na święta! Szlag mnie trafi niedługo... Dobrze, że Rodzice zgodzili się przyjechać i mi pomóc zapakować się do samolotu, bo bym chyba usiadła i wyła razem z Małą.
Ogólnie mam już dosyć wszystkiego.
Do tego Małej chyba zęby już idą, bo się ślini, marudzi i pcha łapki do buzi. Kiedy to się wszystko skończy? Albo chociaż unormuje?!
Idę do Małej - tyle tylko czasu mi dała, że zdążyłam się poskarżyć... Ech, idę...
Nie mam pojęcia co u Was, nie daję rady nadrabiać :-( Powoli przestaję wyrabiać ze wszystkim :-( Miało być coraz łatwiej a wcale nie jest. Miśka ciągle nie chce spać w normalnych godzinach, przestawianie jej nie ma sensu, bo od razu psuje się wszystko - od jedzenia przez pieluchy aż po jakiekolwiek funkcjonowanie. Ręce mi już opadają. Chodzimy niewyspani, ja zasypiam już nawet siedząc z Małą i z butlą w ręku. Do tego miliardy prac domowych w szkole i ciągle coś. Do tego zaczyna mnie wpieniać M - codziennie sobie wychodzi gdzieś, po byle pierdołę jedzie samochodem i ginie na kilka godzin, a ja zostaję sama z wyjącym dzieckiem. Dziś pojechał na imprezę, o której ponoć mi mówił. Nic mi nie mówił, dziś pierwszy raz wyskoczył, że wychodzi! A ja muszę siedzieć z Małą w domu. I ciągle sama z nią. Na spacer nie wychodzimy, bo niby jak? -14 za oknem i 30 cm śniegu przez noc - jak ja mam wózkiem przebrnąć przez to?! Wyszłyśmy na 20 minut w środę i od razu mi zaczęła kichać i prychać. Nawet do głupiego sklepu nie mam jak się przejść...
Do tego Teściowa mi truje o chrzciny, a my nie jesteśmy w stanie ustalić terminu. Co jakiś wybierzemy to komuś coś akurat wtedy wypada. Jak się wkurzę to w ogóle nie będziemy chrzcić i z głowy. Mi to do szczęścia nie jest potrzebne, a Misia jak będzie chciała to w każdej chwili może to sobie później załątwić. Wrrrr!
Do tego planujemy lecieć na Wielkanoc do Polski i już zaczynają się przepychanki u których Dziadków mamy być i kiedy. Teściowie wymyślili, że spędzimy u nich święta, a przecież byli tu na Wigilii. Noż kurde! Też chcę pobyć ze swoimi Rodzicami i z rodziną Brata! I efekt jest taki, że będziemy jak debile jeździć w kółko z małym dzieckiem i co 2-3 dni zmieniać lokalizację - Łódź/Bielsko. Bo mi się nudzi i mam tyle czasu, żeby w kółko sobie jeździć.
Pewnie nie wspominałam też, że moje Kochane Męskie "Maleństwo" leci sobie na konferencję w połowie maja i zostawia mnie z Misią na prawie tydzień. W tym czasie mamy polecieć sobie do Polski na święta! Szlag mnie trafi niedługo... Dobrze, że Rodzice zgodzili się przyjechać i mi pomóc zapakować się do samolotu, bo bym chyba usiadła i wyła razem z Małą.
Ogólnie mam już dosyć wszystkiego.
Do tego Małej chyba zęby już idą, bo się ślini, marudzi i pcha łapki do buzi. Kiedy to się wszystko skończy? Albo chociaż unormuje?!
Idę do Małej - tyle tylko czasu mi dała, że zdążyłam się poskarżyć... Ech, idę...