Byłam na Ostrym Dyżurze.
Wnioski:
Dostałam antybiotyk którego nie wolno podawać kobietom w ciąży (słowa Pani Doktór) (???)
To samo syrop z jakimiś chemikaliami,
Powiedziała mi cytat: ''Nie lubię leczyć kobiet w ciąży bo nie ma dla Nich leków - ze wzgl. na brak danych z badań nad ciężarnymi. Antybiotyk mam NOMEN-OMEN brać na własne ryzyko (?!?łee )
A na sam koniec dodała : ''bierz lepsze to niż zapalenie płuc''
Ja mam alergię na pyłki, kichałam 1000 razy na godzinę, w dodatku wszystko mnie gryzło i swędziało w nosie i w gardle.
Na każdym leku przeciwalergicznym jest napisane, że nie wskazane dla kobiet w ciąży , że zażywać jeżeli korzyści z zażycia są większe niż ryzyko dla dziecka- jaki ryzyko i jakie korzyści nie jest nigdzie napisane.Lekarz rodzinny kręcił nosem, że nie wie, że się boi, gin powiedział ze mogę brac- ja oczywiście bałam się i upewniałam. Z koleżanką farmaceutką przejrzałyśmy wszystkie leki i na każdym było to napisane i stwierdziłyśmy, że żaden lekarz alergolog ani rodzinny nie podejmnie się ryzyka i powie żeby brac na własne ryzyko, no i wziełam Zyrtec , no i ograniczyłam drastycznie kichanie, ale między czasie dostałam krwawień i co się okazało, że na skutek kichani popękło mi naczynko koło szyjki, zrobił się krwiak i krwawił.
Teraz leże plackiem w domu z pozwoleniem wstanie do toalety 3 razy dziennie, dziękuje Bogu że wszystko sie zatrzymało i prawdopodobnie się wchłania i żałuję że tak długo się zastanawiałam nad wzięciem.
Niestety nieraz trzeba podjąć ryzyko, bo skutki nic nierobienia mogą być gorsze. Najlepiej skonsultowac takie rzeczy z gin, oni mają największą praktykę.