a u mnie leje i jest zimno...
jakiś pechowy ten tydzień - wczoraj było pogotowie u ciotki za ścianą (mieszkamy w domu-bliźniaku) bo puściła jej się krew z nosa i za cholerę nie mogli jej zatamować. po 45 minutach wezwaliśmy pogotowie - dostała zastrzyk w jedną rękę, w drugą, później domięśniowo w pośladek i nic - dalej leje i leje... sanitariusz trzymał jej zamrożony kawałek schabu przy czole, palce mu prawie odmarzły a tu dalej krwotok. wreszcie wzięli ją na wypalankę do szpitala... a dziś jest słaba jak gówienko.
od 6 rano teściowa się tłukła na dole, aż nagle coś tak rabnęło, że poleciałam do niej, a ona leży na podłodze i wstać nie może (kawał baby - 100 kg waży). no to drę się po biedną ciotkę, podnosimy teściową i kładziemy na łóżku - ta zaczyna wymiotować. siada, ciśnienie 160/100, w głowie jej się kręci, raz jej gorąco a raz zimno, wreszcie zasnęła ale obudziła się i dalej to samo. zaraz ma lekarz przyjechać do niej.
teścia nie ma, mojego męża nie ma, same baby w domu (stare kobiety plus ja ciężarna), dobrze, że szwagierki blisko mieszkają. ja mam coraz silniejsze skurcze, jadę za chwilę do rodziców odpocząć i się nie ruszę stamtąd, dopóki mój Krzysiek nie wróci.
No niezły cyrk- ale wiesz jakby Ciebie tam nie było albo byli faceci to nic by się nie działo- takie życie - uśmiechnij się i nie przejmuj się