Witam się i dzisiaj. Marcin leży chory, ja się staram nie dołączyć do niego. Pogoda się zepsiła całkiem - zimno (jakieś 2 stopnie na plusie tylko) i wietrznie... Ech, nic tylko w domku siedzieć.
Widzę, że znowu licytujemy się wymiarami ;-) Na pewno żadna mnie nie bije w wielkości, więc nie staję do "konkursu" ;-) Co do zimowych ciuchów to przedwczoraj zaczęłam mierzyć kurtki, skoro się chłodniej zrobiło... i nie mam nic! Została mi jedna jedyna kurteczka materiałowa na podszewce i koniec! A tu dopiero początek października... Nie mam pojęcia w czym będę chodzić za tydzień czy dwa, nie mam nic, kompletnie! No, poza spodniami ciężarówkowymi, które kupiłam optymistycznie w czerwcu i które miały być dobre na jesień. Taaa.. dobre na jesień... tylko czemu są takie wielkie! Miały pasować, miałam do nich "dorosnąć" a one mi ordynarnie spadają! Wczoraj poszłam "na miasto" w nich i zamiast się skupić na zakupach i ważnych sprawach to łapałam spodnie w kolanach!
Ale ludzie mieli ubaw pewnie... Za małe buty, za mała kurtka, za wielkie spodnie - ot zakupy ciężarówki
A co do wczoraj to miałam Szkołę Rodzenia, więc mogę się już pochwalić, że wiem wszystko. Tak, tak... jedno spotkanie, 4 godzinki i niby wiem wszystko... Dowiedziałam się mianowicie, że poród trwa około 22 godzin (3 fazy), że najlepszym znieczuleniem jest masaż, oddychanie, akupunktura i jakieś rażenie prądem
. W pewnym momencie wykładu miałam ochotę złapać pierwszy lepszy samolot do Polski i już tam zostać. To jakaś paranoja jest... Później dopiero położna powiedziała, że można sobie zażyczyć gaz rozweselający i znieczulenie zewnątrzoponowe i że 70% kobiet to robi. Ale tak to nie... Po co mówić, lepiej oddychać, wbijać igły i razić prądem... Do tego nie golą, nie nacinają i nie dają lewatywy tutaj. Wszystko na żywioł. Dodatkowo dowiedziałam się, że dziecka nie należy kąpać przez pierwszy tydzień, a najlepiej dwa. I że pierwsze (i praktycznie ostatnie szczepienia) dla malucha są w 3 miesiącu życia. Nic wcześniej, najwyżej coś potem. Sama już nei wiem co mam o tym wszystkim myśleć...
No i jeszcze jedna wiadomość w sumie dobra dla Młodej ;-) Przytyłam! Zaczęłam 31 tydzień z kilogramem na plus! Co prawda po zjedzeniu jabłka i wypiciu herbaty oraz w pełnym ubraniu, ale na pewno to już coś, że przytyłam ;-) Już mi Mama nie powie, że nie dbam o Małą i że ją głodzę. W końcu to już cały 1 kg od początku ciąży! :-)
No dobra, zmykam bo głodny Marcin krąży nade mną. Mówi, żeby Was pozdrowić i wreszcie zabrać się za obiad a nie tylko czytam i czytam
Miłego popołudnia!