Przedwczoraj czy wczoraj nie pamiętam już
![Big Grin :D :D](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
po krótce opisałam jak to ze mną i moim testem było a teraz tak bardziej szczegółowo.
Staraliśmy się o dzidziusia od października 2008. Domyślałam się, że to nie takie hop siup, więc z początku nawet cierpliwa byłam. Nie udało się w październiku - przełknęłam bo cud byłby jakby za I razem się udało. Mimo, że nogi były na ścianie trzymane i staraliśmy się obszczelić każdy płodny dzień. W listopadzie się nie udało, ale też nie rozpaczałam. W grudniu się nie udało - to już była masakra. Polały się łzy. A specjalnie w Sylwka nie szalałam (jakoś w Nowy Rok miałam termin spodziewanej @ lub parę dni później) z alkoholem. W styczniu przechodziliśmy kryzys z Moim i to akurat w dni płodne, tak więc domyślałam się, że góóó..o z tego będzie choć raz w płodny się kochaliśmy (po pogodzeniu). No ale niestety. Luty - miałam wielkie nadzieje - okres spóźnił się 3 dni - ale 4ego dnia dostałam @
![Frown :( :(](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
( Mimo, że wcześniej miałam regularne. A byłby cudny prezent na Walentynki. No trudno.. Potem chciałam sobie zrobić prezent na urodzinki - mam w marcu. No ale niestety po urodzinach dostałam @. Dodam, że luty, marzec to były dla mnie bardzo dołujące miesiące - w marcu dowiedziałam się, że bratowa trzeci raz w ciąży, w dodatku nieplanowanej a my próbujemy i dupa zbita. 19 marca miałam ostatni @. Miałam kolejny dostać 13 kwietnia, ale.. to był właśnie cykl kiedy chciałam spróbować testów owulacyjnych. Pięknie mi wskazywały dni płodne oraz owulację (miałam ją 31 marca). Wiązałam z tym cykle ogromne nadzieje. 3 dni po owulacji zaczęłam plamić - 2 dni podplamiałam. Mówiłam sobie, że to zapewne krwawienie poowulacyjne. Potem dzień ciszy i kolejnego dnia nitka krwi na bieliźnie. Napisałam esa przyjaciółce o tym dodają z pewnością w ''głosie'', że to pewnie implantacja!
Przy testach owulacyjnych były dołączone testy ciążowe. Postanowiłam 11 kwietnia, 2 dni przed terminem @ zrobić test. To była sobota rano, Mój jeszcze kimał. Poszłam do łazienki, siusiu, teścik na parapet z okna co by piękne słonko świeciło ładnie na test by lepiej było widać wynik. A ja odeszłam na parę minutek na drugi koniec łazienki. Odliczając czas. Podeszłam po 3 minutach, test leżał, patrzę.. I kreska. Zaklnęłam. Mówię sobie noszszsz kurrr wiedziałam, że tak będzie, nie zasługuję na ciążę
![Frown :( :(](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Dół jak cholera. Ale podnoszę test pod światło - patrzę - BOŻE! Tam są 2 kreski!! Nie mogłam w to uwierzyć! Drżały mi ręce i myślałam o tym, że nawet blada kreska to przecież ciąża! O ile tej samej grubości co krecha kontrolna, ale były tej samej.
Nie chciałam od razu Mojemu powiedzieć. Napisałam do psióły. Ależ była jej radość. Choć obie wiedziałyśmy, że mam jeszcze 2 dni do @. Był to test czułości 10 bo zapomniałam wspomnieć.
Schowałam test do zeszytu, ciągle otwierałam go i patrzałam czy ta druga kreska dalej tam jest. Była
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Już nawet pod światło nie musiałam patrzeć. Widziałam ją dobrze. Zdradziłam się tym ciągłym otwieraniem zeszytu, Mój ciągle pytał co ja tak otwieram ten zeszyt i czemu zawsze oglądam TYŁ zeszytu(?). Śmiałam się i to też mnie zdradziło. Mój powiedział ''co tam masz, test ciążowy''? Ja mówię ''nie powiem'' heee, ale w końcu powiedziałam, że mam test i na nim są II kreski. On mówi ''udało się?'' a ja ''noooo, ale okres mam mieć dopiero za 2 dni, wiesz, że mogę go też dostać..'' a on na to ''i tak wiem, że jesteś w ciąży" i taki uhihanyyy
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
A ja mu ciągle powtarzałam, żeby się tak nie napalał bo mogę jeszcze ten @ dostać.. Udawałam, że się nie boję, że go dostanę, ale drażałam strasznie te 2 dni, tak się bałam.. Szczególnie, że macica mnie tak cholernie bolała..
I co? Nie dostałam @ w dniu terminu, ani kolejnego dnia, ani kolejnego. Pojechałam do lab i zrobiłam betę. Miałam ją odebrać w pt. Cieszyłam się w pt, że jadę ją odebrać i co? POCAŁOWAŁAM KLAMKĘ!! Ale byłam wnerwiona!! Do pon musiałam na wynik czekać!! A tak się już chciałam chwalić!!
W poniedziałek odbieram betę - wyniku dokładnie nie pamiętam, ale ponad 300 i było napisane, że to 4 tydzień!!!!! Boże, ale byłam szczęśliwa!! Mama mnie zawoziła do lab to od razu jej powiedziałam, że babcią zostanie! Była taka szczęśliwa!! Potem tel do Kotka - on z radości pracować nie mógł!! Potem przyjaciółka z radości oszalała
I tak jutro zaczynamy 28 tydzień
Test i wynik bety mam na pamiątkę
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)