Nadgoniłam! Straszne jesteście z tym pisaniem :-( Człowiek sobie zrobi jeden dzien "wolnego" i cały następny siedzi i nadrabia...
My dziś postanowiliśmy skorzystać z pięknej pogody i poszliśmy na spacer nad morze. Połaziliśmy, porobiliśmy zdjęcia i mam nadzieję, że nie utkną one znowu w aparacie, tylko zostaną mi przynajmniej pokazane ;-)
A na koniec wylądowaliśmy na basenie, z którego nas wyrzucili, bo już zamykali... :-( Ale półtorej godzinki się popluskaliśmy. Misia uwielbia wodę :-) Dopóki siedziałam w basenie to wszystko było ok, jak tylko wychodziłam to od razu brzuch się stawiał i Mała wypychała mi się do góry. Aż się dziwnie patrzyli na mnie... Mama się śmieje, że lepiej żebyśmy nie rodzili w wodzie, bo się zbuntuje i nie będzie chciała z wanny wyjść potem
;-)
Mama Stacha sushi można jeść, pod warunkiem, że ze świeżych ryb albo bez ryby (np. z awokado czy omletem jajecznym, albo z paluszkiem krabowym). Chodzi o jakąś bakterię, nie pamiętam którą. W Szwecji w "suszarniach" serwują nawet specjalne zestawy Mama Sushi z tymi dozwolonymi. Bez tego bym chyba umarła... 9 miesięcy bez kęsa sushi... nie do pomyślenia dla mnie!
I pomyśleć, że rok temu sushi mogło dla mnie nie istnieć ;-)
Komuś jeszcze coś chciałam odpisać...
Coś o wózkach i Emmaljungach chyba, któraś pytała o to, a ja nie pamiętam co to dokładnie było. Fakt, są szwedzkie. Są świetne, zwrotne, duże i bardzo popularne tutaj, ale są też potwornie ciężkie. Jeśli się mieszka wyżej niż parter czy domek to nie polecam raczej... Ale sama chorowałam na taką jedną i pewnie bym kupiła, gdybyśmy nie trafili cudem na prawie darmową Teutonię na allegro ;-) Ale Szwedzi kochają Emmaljungę. I Brio. Ale tych nie polecam raczej, bo jakoś dziwnie się nimi jeździ.
No to chyba na tyle na dziś... Jutro luźniejszy dzień to może wreszcie odpocznę ;-)