Powiem Wam, że niesamowite jest to, że tak wiele z nas prowadzi ciąże prywatnie. To tylko potwierdza, że nasza służba zdrowia funkcjonuje fatalnie. Ja próbowałam zapisać się do jednej z poradni w Warszawie i termin na sierpień, w drugiej na wrzesień
a ponoć w ciąży kobieta powinna zostać przyjęta w ciągu 7 dni. Żart.
Ja na NFZ prowadziłam pierwszą ciążę.
I podziękuję. Dla mnie prowadzenie ciąży na NFZ to wyrok. Gdybym nie chciała donosić ciąży poszłabym na NFZ, a że chce bardzo tego dzieciaczka to chodzę prywatnie.
Na NFZ USG miałam robione dwa razy prenatalne i połówkowe, od prowadzącej dostałam skierowanie do innego lekarza przyjmującego w innej klinice współpracującej z tą co chodziłam, bo u nich terminów już nie ma. Oba zrobione po łebkach, jak się czegoś nie udało zobaczyć to od razu nieuwidoczniono. Omówienie wyników USG na nfz to fikcja. Prywatnie kazali pochodzić napic się wody cuda, badanie prenatalne z synkiem trwało ponad godzinę by wszytsko zostało dobrze opisane. Później omówienie z prowadzącym. Tego samego dnia. A z córką więcej czekałam w poczekalni niż na leznace.
Na NFZ lekarz nie wykrył skracającej się szyjki, na nawet nie opisał tego na USG tzn jej długości. I pech chciał że szyjka nie wytrzymala i dwa dni po USG połówkowym urodziłam córke. Pogotowie to u mnie kolejny temat który ciśnienie podnosi, bo zamiast pomóc zaszkodzili. Zamiast widząc że rodzę w 23 tygodniu zawieść do szpitala który mijali i który miał neonatologie zawieźli do takiego gdzie była sama porodówka. I dziecko od początku nie otrzymało należytej pomocy. Cztery godziny po porodzie mała przywieźli do szpitala z neonatologia, mnie nie bo miejsca dla mnie nie było. Do tego położyli mnie w oddzielniej sali, ale ile się nasłuchałam że czemu nie na ogólnej to moje. Sale oddzielna wywalczyłam, choć się należała. Kolejna rzecz to jęczenie pielęgniarek że wcale nie przygotowałam rzeczy na poród, żadnej koszuli wkładek, nie skomentuje. Gdybym wiedziała że zacznę rodzic wcześnie to bym plackiem przed szpitalem leżała. wypisałam po nocy w koszarze zycia się by do dziecka choć na chwilę pojechać dotknąć, zobaczyć i to była najlepsza decyzja bo już więcej szansy nie miałam.
Prywatnie jak się leczyłam dostałam dokładną instrukcję gdzie jechać co robić gdyby cokolwiek niepokojącego się wydarzyło. Torba w przedpokoju spakowana od 14 tygodnia ciąży razem z kasą na taryfę grzecznie czekały do chyba 31 tygodnia już dokładnie nie pamiętam.
Dodam tylko że jak przy prywatnie prowadzonej ciąży zaczęły się problemu zwiększono mi częstotliwość wizyty. Od 18 tygodnia chodziłam co tydzień. Na sprawdzenie szyjki. Kosztami się nie przejmowałam bo mam pakiet medyczny wykupiony wówczas i teraz też. Polecony w przychodni.
Na NFZ gdy ciśnienie mi skoczyło i konieczne było włączenie dopegyty nie tylko same witaminy to lekarska dała skierowanie do przychodni przyszpitalnej jakiejkolwiek, i powiedziała że na tym kończymy współpracę, bo oni ciąż problemowych nie prowadzą, tylko przychodnie przyszpitalne. I gdy zaczęłam rodzić czekałam na wizytę .... Byłam bez lekarza prowadzącego.
Więc ja NFZ mówię stanowcze nie.