Molu, no to ja Maksia hartuję zdrowo, bo do -10 z nim wychodzę. Teraz oczywiście w te mrozy nieziemskie siedzimy murem w domu. A do wychodzenia do -10 zachęcała mnie pielęgniarka środowiskowa, która była u nas niedawno na patronażu. Maksik znosi to dobrze, tylko mu lekkie kolorki na policzki wychodzą. Oczywiście jest wtedy grubiutko nasmarowany kremem ochronnym.
Czasem też uderza nóżkami tak jak Maja, a szczególnie robi to w łóżeczku turystycznym, w którym wtedy słychać takie głośne "łup". Nie wiem z czego to wynika, może po prostu gimnastyka maluszka? A może Maję męczą gazy i w ten sposób próbuje się "odgazować"?
Tyle że u Maksia jest to mniej intensywne niż u Majeczki, parę razy na dzień sobie kopnie i daje spokój.
Maksio ostatnio też źle zareagował na gości. Jednak należy uczciwie powiedzieć, że było to 4 dorosłe osoby, z których aż 3 które gdzieś miały to, że w domu jest maluch, że to jego pora zasypiania, i rozmawiały "pełną piersią". Jeden tylko kolega raczył się nie drzeć. Mały się przestraszył, popłakał, musiałam pójść z nim na górę i go lulać, a u nas niestety głos się pięknie z dołu na górę domu niesie. Niestety goście nie raczyli wysłuchać mojej prośby, żeby może jednak rozmawiali ciszej. W nocy spał baaaardzo niespokojnie. Mąż natomiast był cały szczęśliwy z towarzystwa (no w końcu to nie on lulał synka i nie on wstawał w nocy). Tak oto chciał mi umilić weekend.
Na gości z wyczuciem, jak i kiedy należy się zachowywać, dziecko reaguje super.
Czasem też uderza nóżkami tak jak Maja, a szczególnie robi to w łóżeczku turystycznym, w którym wtedy słychać takie głośne "łup". Nie wiem z czego to wynika, może po prostu gimnastyka maluszka? A może Maję męczą gazy i w ten sposób próbuje się "odgazować"?
Tyle że u Maksia jest to mniej intensywne niż u Majeczki, parę razy na dzień sobie kopnie i daje spokój.
Maksio ostatnio też źle zareagował na gości. Jednak należy uczciwie powiedzieć, że było to 4 dorosłe osoby, z których aż 3 które gdzieś miały to, że w domu jest maluch, że to jego pora zasypiania, i rozmawiały "pełną piersią". Jeden tylko kolega raczył się nie drzeć. Mały się przestraszył, popłakał, musiałam pójść z nim na górę i go lulać, a u nas niestety głos się pięknie z dołu na górę domu niesie. Niestety goście nie raczyli wysłuchać mojej prośby, żeby może jednak rozmawiali ciszej. W nocy spał baaaardzo niespokojnie. Mąż natomiast był cały szczęśliwy z towarzystwa (no w końcu to nie on lulał synka i nie on wstawał w nocy). Tak oto chciał mi umilić weekend.
Na gości z wyczuciem, jak i kiedy należy się zachowywać, dziecko reaguje super.