Muńka...
jak się czuję? hmmm... wszyscy o to pytają a tak trudno na to odpowiedzieć...
Minął etap płaczu i pochlipywania, pustka jednak została...
Wczoraj miałam próbę generalną, puściłam S. do kumpla na LAN party (chłopaki się zbierają u jednego z komputerami i do rana grają, strzelają itp - cóż, sama radość
), a sama ściągnęłam kumpelę na babski wieczór.... upichciłam conieco, kupiłam 8-pak żubra, sprite'a i miałam zamiar się upić... Kumpela przyniosła tę samą ilość piwa więc miałyśmy z czym poszaleć. Bilans wieczoru: 4 puszki na nas dwie i 1l sprite'a....
a nazwałam to próbą generalną bo to było moje pierwsze spotkanie z kimkolwiek znajomym od pamiętnej wizyty 10 maja... Jedynie S. i mama przy mnie byli, jedynie z nimi uczyłam się rozmawiać o stracie....
ale dziś rano stwierdziłam że jestem z siebie dumna bo nie uroniłam łezki wczoraj, bo dałam radę, bo nauczyłam się nawet opowiadać o tym co się stało nie płacząc, nie szlochając, nie wpadając w histerię....
Myślę,że człowiek to takie stworzenie, które najpóźniej traci poczucie pustki i żalu ale dość sprawnie odsuwa od siebie niepotrzebne emocje.... Ja przynajmniej taka jestem, zawsze jak coś mi się nie udawało w życiu to starałam się spakować to w jedną walizkę, schować głęboko i próbować zapomnieć. Tym razem NIE ZAPOMNĘ NIGDY, ale mam dla mojego maluszka miejsce w sercu, nie w głowie.... tam za to staram się wymyślać wszelkie zajęcia które odciągają myśli.... projektuję, pichcę sobie dietetyczne cuda, na które zawsze brakowało czasu, robię sobie peelingi, maseczki, paznokcie, umówiłam się do kosmetyczki, zamierzam zrzucić 10 kg, zaczynam od poniedziałku codzienną porcję fitnessu.....
A poza tym WIELKĄ MIŁOŚCIĄ kocham Mojego S., który stanął na wysokości zadania jak nikt.... w tym wszystkim był i jest dla mnie największym oparciem, człowiekiem, dla którego chcę żyć i być szczęśliwa....
za 2 tygodnie idziemy do gin, powinniśmy już mieć wyniki histopatologiczne, zobaczymy jaki ma plan dla nas....
ile czasu musimy czekać, jakie badania zrobić....
Kolejnej ciąży póki co się boję... chcę ale się boję... Boję się że będę wariować ze strachu.... lekarze określili nasze szanse na 95%, że urodzę zdrowe maleństwo... Mam już dość mieszczenia się w tych pozostałych 5%... czemu w TOTka nie mogę się tam zmieścić?
Wierzymy kochane jednak,że nastąpi jeszcze ten NAJPIĘKNIEJSZY DZIEŃ W NASZYM ŻYCIU, kiedy utulimy nasze zdrowe maleństwo, kiedy usłyszymy jego płacz i poczujemy jego oddech.... Nasza fasolka i nasz synek na pewno nam kibicują....
Pusto tylko , szczególnie jak widzę małe dzieci, kobiety w ciąży.... do tego jeszcze nie dojrzałam żeby np spotkać się z naszymi znajomymi którzy mają 7miesięczną córeczkę.... tego jeszcze nie potrafię, tego się boję...
trzymam za Was kciuki, Wy za mnie , za nas też 3majcie proszę.... czasem sił brak ale mimo wszystko wydaje mi się że udało mi się przejść przez najgorsze.... Dzięki Mojemu S. ( w piątek na otwarcie euro, mamy swoją 4tą roczniće
, poznaliśmy się na meczu polska - niemcy na euro 2008), dzięki przyjaciołom, znajomym...
jeszcze jedno miałam Wam napisać: jest w Was COŚ MAGICZNEGO! mimo że łeb w łeb z wami na bb byłam krócej bo pierwsze maleństwo straciłam w 7 tyg, a z listopadówkami dłużej bo aż do 16go tygodnia, to jednak z Wami czuję jakąś dziwną więź, jakoś chętniej tu zaglądam.... Listopadówkom też oczywiście kibicuję z całego serca, ale większy sentyment ciągnie mnie na ten wątek - DZIĘKUJĘ***