Polaa kuruj się, dobrze, że z dzidzią w porządku
Odnośnie szczepień, to po szczepieniu przeciwko polio (nie wiem jak to się pisze) mój siostrzeniec stracił przytomność, tydzień był pod respiratorem i zamienił się w warzywko. Miał wtedy kilka miesięcy nie pamiętam dokładnie ile, chyba 4. Mimo że lekarze nie dawali szans na poprawę, to malutkim kroczkami Mikołaj wracał do zdrowia i wtedy dostał dziwnego ataku, wywracał oczkami, jęczał itp. okazało się że ma krwiaka w mózgu, musieli operować natychmiast. Powikłania jakie miały miejsce to padaczka, chwilowy paraliż prawej strony ciała który spowodował że nóżkę ma krótszą a dłoń sporo mniej sprawną, dziwnie ją wygina, jest bardzo opóźniony... w lutym skończy 6 lat, dopiero zaczyna mówić bardzo proste słówka, ma zachowania autystyczne, ale się rozwija także jest nadzieja. Czy spowodowały to wszystko właśnie te szczepienia? nigdy się nie dowiemy, gdyż gdy siostra zgłosiła się do szpitala, gdzie wykonano szczepienie, to Mikołaja karty już tam nie było, a lekarz stwierdził, że nigdy nie leczył takiego dziecka...
Jeśli chodzi o duchy to ja się ich strasznie boję... Zaczęło się gdy miałam około 13 lat, przeczytałam książkę p. Leszka Szumana "Życie po śmierci" i postanowiłam nauczyć się opuszczać własne ciało... Myslałam, że nie robię żadnych postępów aż do pogrzebu wujka... Spałam na jednej wersalce z moją siostrą i mamą, obudziłam się w nocy i nie mogłam się w ogóle ruszyć, ani nic powiedzieć, sufit był dziwnie rozświetlony... Bałam się wtedy potwornie... Ale nauki nie zaprzestałam, bo wydawało mi się, że jednak "mam potencjał"
Dopiero w liceum nie miałam już czasu na głupoty i jakoś o tym zapomniałam, dopóki nie poznałam mojego D i nie zaczęłam u niego nocować. Nie mogłam tam zasnąć, wydawało mi się, że coś wisi w powietrzu i to dosłownie. Kiedy jakieś 3 lata później tam zamieszkałam zaczęło się od tego, że poczułam jakbym się zapadała w poduszkę. Niby nic, bo wielu tak ma, ale ja poczułam, że coś mnie w tą poduszkę wgniata. Już nie zasnęłam. Każdej kolejnej nocy budziłam się w nocy i nie mogłam się ruszyć, mojego męża nie było, był w Holandii. Kiedy wrócił, miałam spokój chyba z 2 noce, potem mimo, że spał obok znowu się zaczęło...
Wtedy przyśniła mi się bardzo dziwna kobieta w łachmanach, która prowadziła mnie przez zieloniutką łąkę, na końcu tej łąki był dom mojej teściowej, a przed nim mnóstwo starych kamiennych nagrobków. Wtedy zjawa powiedziała, że zmarli dadzą mi spokój jeśli zapalę świeczkę i będę o nich pamiętać. Kiedy się obudziłam, pierwsze co pomyślałam, że rzeczywiście ostatnio zapomniałam wspominać dziadka, jakieś 2 miesiące później miałam okazję pojechać do rodzinnego miasta i zapaliłam świeczkę na jego grobie.
Oczywiście nie sądzę, żeby to dziadek mnie wtedy nachodził, ale że później mnie chronił.
Jeśli ktoś dotrwał do końca tego długiego tekstu to podziwiam;-) dodam tylko, że ostatnio śniło mi się, że pod domem teściowej jakaś kobieta wbiła tabliczki -nagrobki pod kasztanem (napisy były po rosyjsku lub innym tego typu języku) i powiedziała mi, że tu pochowano żołnierzy... '
dobranoc