Iza współczuję przeżyć... Niech mąż szybko wraca do zdrowia!!!
A co do utknięcia w windzie, kiedyś przez coś takiego nawiązałam bardzo miłą znajomość Pamiętam, że myślałam wtedy, zeby jak najdłużej nas "ratowali"
Dzięki Zeberko. Zjadł chałkę z masełkiem, trochę kaszki dla dzieci /przy czym się poużalał do czego do szoło, że dzieciom jedzenie wyjada hihi/ a teraz leży przed TV i zawiązuje co zjadł. Oby się to utrzymało i już było tylko lepiej, bo jutro musimy iść podpisać umowę przedwstępną, więc musi mieć chociaż odrobinę siły :-)
W miłym /przystojnym/ towarzystwie, to czas może się dłużyć hihi. Chłopczyk, który utknął w windzie miał jakieś 3 latka, a tatuś nie powiem, niczego sobie :-)
Ironia - aż mężowi na głos przeczytałam Twoje przejęzyczenie - dobre :-) Kiedyś poznałam kolegi mamę i byłam tak zestresowana, że zamiast powiedzieć coś miłego przy witaniu powiedziałam: Do widzenia hahahaha.