reklama
andariel
mama super dwójki :]
Aestima - wcześniej u mnie były jakieś ataki paniki: oddech tak przyspieszony, że aż dusiło, jakby paraliż ciała + lęk, że dosłownie zaraz stanie się coś okropnego (z nami, z Leosiem, z Ninką). Budziłam się w nocy z walącym sercem itp. Od niedawna jest znacznie spokojniej w tych typowo fizycznych sprawach, ale psychicznie dalej nie daję rady jakoś tego ogarnąć. A najbardziej przeraża mnie to, że bywają takie chwile, takie krótkie sekundy, podczas których czuję coś wręcz za kształt złości do Leosia - że wszystko przez niego, wszystko odkąd się pojawił. Takie coś przychodzi w okolicznościach typu: koszmarna nocka, niewspółpracująca Ninka itp., ale nie wiem na ile to jest usprawiedliwiające. Oczywiście potem zżerają mnie olbrzymie wyrzuty sumienia, bo jaka to wina Leosia, że trafiliśmy na dyżur pseudo-lekarki w szpitalu, no ale... Chciałabym sobie wyjąć mózg, powycinać co niewygodne i wsadzić naprawiony.
Nie wiem na ile psycholog jest wstanie zaradzić jednorazową wizytą. Mam wrażenie, że jeśli sama się z tym nie uporam, nikt mi nie pomoże.
edit. historii wcześniaczych nie mogę czytać wcale - nie jestem w stanie;
Nie wiem na ile psycholog jest wstanie zaradzić jednorazową wizytą. Mam wrażenie, że jeśli sama się z tym nie uporam, nikt mi nie pomoże.
edit. historii wcześniaczych nie mogę czytać wcale - nie jestem w stanie;
Ostatnia edycja:
Aestima
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 18 Marzec 2010
- Postów
- 7 404
Wiesz, mi się wydaje, że u Ciebie największy problem, to obwinianie się. Na litoś boską- ludzie- dajmy sobie prawo do różnych uczuć, myśli.Jesteśmy dobrymi matkami, ale mamy prawo do złych, przykrych myśli o dziecku! Ja czasami w frustracji myślę, że nasze życie było łatwiejsze, przyjemniejsze bez Miesia, a już w ogóle szczęśliwsze zanim zaczęliśmy się starać o dzieci ( w sensie pozbawione traum). I daję sobie prawo do takiej myśli- nie daję sobie tylko prawa żeby zagnieździła się we mnie na dłużej i rozrosła
Poza tym- nie wiem czy mam racje- ale powiedz- nie dałaś sobie prawa do przeżycia tego, prawda? Bo nacisk otoczenia jest pewnie taki " ma zdrowe dziecko, czego ona chce, powinna się cieszyć a nie wymyślać". Może daj sobie prawo do tych negatywnych uczuć i emocji? Wiesz, jak tego nie przetrawisz, to zawsze będzie czaić się z tyłu głowy. Mi też nie dano prawa do cierpienia ( bo dopiero 12 tc) a jak umarł tata podobnie- to niezwerbalizowane, ale to sie czuje- nie miałam prawa cierpieć, bo nie wychowywał mnie on, bo poznałam go jak miałam lat 17. A jak mój ojczym kiedyś umrze, to pewnie też nie będę miała prawa cierpieć, bo to nie mój ojciec w końcu, nie? czyli jestem pozbawiona ojca, bo żaden nim nie jest tak naprawdę. To takie myślenie- pewnie w dużej mierze nawet nieuświadomione, które myślę, że nas otacza choc ludzie tego nawet nie werbalizują, ale to się czuje... Nie wiem czy jasno się wyraziłam- o co mi chodzi?
Nie myślę żeby 1 wizyta wystarczyła - mówiąc doraźnie miałam na myśli kilka w okolicy urodzin a nie długotrwałą terapię ( choć to psycholog do którego pójdziesz powinien ocenić- kiedy dasz radę sama)
Ten artykuł, w zasadzie o wcześniactwie nic nie ma, tylko jeden przypadek to wcześniak ale to bardziej jest o tym jak sobie radzą dziś, jak normalne jest to, ze chcą czasem uciec na jeden dzień, mieć chwilę wytchnienia. jAK pogodzili się z tym co ich spotkało, za los taki a nie inny. Po prostu fajny, mądry, ciepły artykuł i mi dał siłę,poprzestawiał mi trochę trybiki ( choć i niestety znów wywołał troche myśl, że ja to nie mama prawa cierpieć, tylko oni) ale może dla Ciebie niewskazany, może kiedyś.
Nie myślę żeby 1 wizyta wystarczyła - mówiąc doraźnie miałam na myśli kilka w okolicy urodzin a nie długotrwałą terapię ( choć to psycholog do którego pójdziesz powinien ocenić- kiedy dasz radę sama)
Ten artykuł, w zasadzie o wcześniactwie nic nie ma, tylko jeden przypadek to wcześniak ale to bardziej jest o tym jak sobie radzą dziś, jak normalne jest to, ze chcą czasem uciec na jeden dzień, mieć chwilę wytchnienia. jAK pogodzili się z tym co ich spotkało, za los taki a nie inny. Po prostu fajny, mądry, ciepły artykuł i mi dał siłę,poprzestawiał mi trochę trybiki ( choć i niestety znów wywołał troche myśl, że ja to nie mama prawa cierpieć, tylko oni) ale może dla Ciebie niewskazany, może kiedyś.
Ostatnia edycja:
Aestima
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 18 Marzec 2010
- Postów
- 7 404
Andariel- i jeszcze jedno. Piszesz, że moze musisz sprostać temu sama... Gdybyś była w stanie, to już by to się zadziało- powoli byłoby coraz lepiej. A nie jest, urodziny Leosia znów Cię rozwalają- może warto skorzystać z pomocy? Są ludzie którzy mogą Ci pomóc, skorzystaj z tego, wcale nie musisz być z tym sama. Zawsze warto spróbować i szukać czegoś co pomoże. Gdyby bolał Cię brzuch- poszłabyś do lekarza, prawda? Samo to, że ktoś Cię uważnie wysłucha, postara się zrozumieć co przeżyłaś i co czujesz- juz samo to powinno pomóc.
a pozwoliłaś sobie kiedyś na opowiedzenie tego wszystkiego od początku do końca? Albo napisanie tego? Moze to będzie oczyszczajace( choc bolesne i trudne)? Zawsze możesz napisać to do szuflady, albo jeśli masz ochotę- usiądź z kawą i szarlotką i napisz nam
a pozwoliłaś sobie kiedyś na opowiedzenie tego wszystkiego od początku do końca? Albo napisanie tego? Moze to będzie oczyszczajace( choc bolesne i trudne)? Zawsze możesz napisać to do szuflady, albo jeśli masz ochotę- usiądź z kawą i szarlotką i napisz nam
forever_young
Niemłoda mama Młodej
Andariel - ode mnie wielkie - głowa do góry....
Przecież wszystko się udało z Leo...
I uważam, że wogóle macie mnóstwo szczęścia - choćby z akcją przeprowadzkową, wynajęcie to i tam, przedszkole dla Ninki. Napewno czas leczy rany więc miejmy nadzieję, że będzie coraz lepiej. Wydaje mi się, że pewne kwestie powinnaś przepracować sama z sobą, bo psychologowie - chodziłam jak mi się kolejne związki sypały pod kątem tego co jest we mnie nie tak i nie poczułam, że mi to coś dało. Jak dla mnie trzeba się zaimpregnować samemu i nie dać się ponosić. Że u mnie/ze mną będzie inaczej niż widzę, lepiej i wogóle dobrze. Nie wiem czy jestem optymistka, ale pozytywne nastawienie dużo daje. 



andariel
mama super dwójki :]
Tak, Aestima - bardzo jasno się wyraziłaś
i właśnie tak było i jest - "czego ona jeszcze chce? Nektóre dzieci umierają, a jej wcześniak dał radę - tylko się cieszyć". Moja mama też tego nie rozumie - tak jak nie rozumiała te 2 lata temu, że nie potrafię wejść w rolę radosnej matki wdzięcznej Bogu za to, że dziecko żyje, tylko że mam mnóstwo obaw o mpdz, o różne następstwa okoliczności okołoporodowych itd. Wtedy potrafiła mi powiedzieć (oczywiście wiem, że nie chciała mi celowo zadawać bólu), że ona zupełnie nie rozumie jak mogłam nie chcieć patrzeć na dziecko gdy się urodziło w karetce albo już w szpitalu, gdy przez kilka godz.leżeliśmy w tym samym, choć na zupełnie innych oddziałach (to właśnie wtedy nie wiedziałam, czy przeżył) - bo ona uwiesiłaby się klamki u sali, w której było dziecko - a ja wtedy nie chciałam. Takie reakcje zostają w głowie długo. I oczywiście wiem, że przecież nie chodzi o to, by rozpaczać i wciąż "przegadywać" tamte straszne chwile, ale właśnie takie spychanie na bok "bo wszystko jest przecież ok" sprawiają, że sama zaczynam sobie wyrzucać, że nie umiem ot tak, zwyczajnie, cieszyć się pomyślnym obrotem spraw. Tak jak piszesz - nie mam prawa do bólu. Nawet M.tego nie rozumie, niestety.

andariel
mama super dwójki :]
Aestima - tamte wydarzenia spisałam już jakiś czas temu, ponieważ miałam zamiar składać zawiadomienie do prokuratury o przypuszczeniu popełnienia przestępstwa (jakoś tak to się to nazywa chyba). I nie byłam w stanie tego zrobić - dalej nie jestem.
Forever dzięki, ja wcale nie twierdzę, że nie mamy szczęścia itd. (Właśnie sam fakt, że Leo jest zdrowy po takim porodzie to już ogromne szczęście), no i całe swoje życie miałam jakieś przeświadczenie, że mimo iż przytrafiają mi się dość niesamowite wydarzenia, to wyjdę z nich cało, ale jednak nie potrafię się do pionu postawić w tym przypadku.
Forever dzięki, ja wcale nie twierdzę, że nie mamy szczęścia itd. (Właśnie sam fakt, że Leo jest zdrowy po takim porodzie to już ogromne szczęście), no i całe swoje życie miałam jakieś przeświadczenie, że mimo iż przytrafiają mi się dość niesamowite wydarzenia, to wyjdę z nich cało, ale jednak nie potrafię się do pionu postawić w tym przypadku.
Aestima
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 18 Marzec 2010
- Postów
- 7 404
Forever- właśnie o tym mówię " glowa do góry, przecież wszystko się udało"...
A to co piszesz o psychologach... z wiadomych względów nawet nie zaczynam tego komentować głębiej ;-)
Powiem tylko, że do mnie rodzice walą drzwiami i oknami i wracają, nie mam super dużego doświadczenia , warsztatu pracy ale jakie to dla nich ważne, że ich los i ich dziecka jest dla mnie ważny, ze wysłucham, staram się wspólnie z nimi znaleźć rozwiązanie. No i zależy kto jakie ma oczekiwania , mój ulubiony tekst ostatnio " I'm a psychologist not a magican";-)
Andariel- my z M. o naszych tarumach w ogóle nie umiemy pogadać, dla M. nie ma tematu ( zbyt bolesne) i dużo to między nami zmieniło. Nikt wprost mi nic nie powiedział, ale nie dano mi prawa do cierpienia. I też mam się cieszyć, że po takich akcjach mam zdrowiusieńkiego chłopczyka. Ale to ja leżałam z owym chłopczykiem na onkologii a salę obok umierał inny chłopczyk w wieku mojego. To nie jest obrazek, który można gumką wymazać. to jest coś co w głowie zostanie na zawsze ale mogę z tym coś zrobić by nie rzutowało na moje życie, moje reakcje i zachowania.
A to co piszesz o psychologach... z wiadomych względów nawet nie zaczynam tego komentować głębiej ;-)

Andariel- my z M. o naszych tarumach w ogóle nie umiemy pogadać, dla M. nie ma tematu ( zbyt bolesne) i dużo to między nami zmieniło. Nikt wprost mi nic nie powiedział, ale nie dano mi prawa do cierpienia. I też mam się cieszyć, że po takich akcjach mam zdrowiusieńkiego chłopczyka. Ale to ja leżałam z owym chłopczykiem na onkologii a salę obok umierał inny chłopczyk w wieku mojego. To nie jest obrazek, który można gumką wymazać. to jest coś co w głowie zostanie na zawsze ale mogę z tym coś zrobić by nie rzutowało na moje życie, moje reakcje i zachowania.
Ostatnia edycja:
forever_young
Niemłoda mama Młodej
Andariel - ja mam w sobie mniej lub bardziej przemielone przeżycia dotyczące mnie a nie te co widziałam - może nie były one aż tak traumatyczne. Przynajmniej w moim przypadku z nimi jest jak z nieusuniętą drzazgą w palcu - wciąż jest, ale obrasta tkanką. Będzie zawsze do końca życia i trzeba się nauczyć z nią żyć.
Aestima - żeby była jasność - czasem jedno czy dwa spotkania mogą pomóc, szczególnie jeśli chodzi o dzieci albowiem niektórzy rodzice są kompletnie zagubieni, niemniej gdy nie czujesz żadnej ulgi po kilku wizytach myślę, że to może terapeuta nie dla Ciebie. Bardzo bym chciała znaleźć takiego który by umiał oczyścić pewne relacją z Tatą Młodej, bo tkwimy w swego rodzaju klinczu i bez pomocy z zewnątrz nie ma chyba co marzyć o zmianie tej sytuacji - o ile.
Aestima - żeby była jasność - czasem jedno czy dwa spotkania mogą pomóc, szczególnie jeśli chodzi o dzieci albowiem niektórzy rodzice są kompletnie zagubieni, niemniej gdy nie czujesz żadnej ulgi po kilku wizytach myślę, że to może terapeuta nie dla Ciebie. Bardzo bym chciała znaleźć takiego który by umiał oczyścić pewne relacją z Tatą Młodej, bo tkwimy w swego rodzaju klinczu i bez pomocy z zewnątrz nie ma chyba co marzyć o zmianie tej sytuacji - o ile.
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 4
- Wyświetleń
- 2 tys
- Odpowiedzi
- 2 tys
- Wyświetleń
- 101 tys
- Odpowiedzi
- 2
- Wyświetleń
- 4 tys
- Odpowiedzi
- 19
- Wyświetleń
- 4 tys
Podziel się: