Witam się i ja. Miałam już napisanego posta i mi się coś nacisnęło i się skasował
ach cóż jak pech to na całego
przemęczona jestem strasznie. Brakuje mi czasu tylko dla siebie, choćby 15 min dziennie. Cały czas ktoś coś ode mnie chce. I w dzień i w nocy. Marzy mi się wiosna i spacery bo od kilku tygodni jesteśmy uziemieni w domu. Albo arktyczne mrozy albo choróbsko. Potrzebuję kontaktu z ludźmi. Zawsze byłam towarzyska a teraz siedzę w czterech ścianach. Ech
Dubeltówka - bardzo dobrze, że dostałaś antybiotyk. wiem jak to boli i oby Ci infekcja "wyżej" nie poszła. A Asi nawilżaj nosek. Choć wiem, że łatwo powiedzieć. Ninka nic nie daje sobie zrobić dobrowolnie
Agata - też bym sobie poszalała na fajnym balu.
Mamusiu - straszne masz przejścia z tą cholerną tarczycą. Zdrówka i cierpliwości życzę.
mrsmoon - zdrówka dla Majeczki. Wiosna coraz bliżej więc i chorób może będzie mniej.
Aestima - zdrówka i dla Was. Mój T niestety nie uznaje, w swoim przypadku, zwolnień lekarskich a później chodzi i narzeka jaki to on chory jest. Tak więc kciuki dla Twojego żeby w domu wysiedział:-)
Misialina - to ja się do Ciebie dołączam. Choć u mnie jest ciężko ze słodyczami. Niestety zawsze się w domu coś znajdzie. A przez to nie mogę juz patrzyć łaskawym okiem na swoją figurę
Trasia - musimy i my się spotkać na jakimś spacerze i dobrej kawie w delicjach. Obie blisko mamy :-)
Doris - ja to swoją teściową mogę gościć max. 2-3 godziny
Gratulacje dla raczkującej Julci.
Mgordon - rozumie Cię doskonale. Tez mam pedanta w domu i też mieliśmy przez to kilka kryzysów. Mój też zwraca mi uwagę to na brudną kuchenkę w trakcie gotowania, to na porozrzucane zabawki dzieci
to na włosy w łazience po myciu, no ale kuźwa mam długie i karmię piersią to lecą, nie?!!!! tylko, że ja cholera jestem i się nauczyłam, że jak mu to przeszkadza to niech sobie sam posprząta i jakoś zaczęlśmy się dogadywać w tym względzie. Ja bałaganiara on pedant i mamy kompromis taki, że T relaksuje
się w trakcie sprzątania a ja mu nie przeszkadzam. Ale ciężkie to jest.
Zołza - my mamy drewniany kojec po Brunie. Mój mąż jest jego entuzjastą a ja podchodzę do tego tematu sceptycznie. Śmieje się, że uskuteczniam chów podłogowy. Wszystko co niebezpieczne mam wysoko więc dzieci sobie raczej nic złego nie zrobią. Z Brunem nie miałam problemów ale wiadomo inaczej jest przy dwójce. Dlatego może się przełamie w weekend i wyciągniemy go z piwnicy aby troszkę "wolności" zyskać. Choc Brunek potrafi drzwi otwierać i Ninka za długo w nim zamknięta nie będzie siedzieć. :-)
Ironia - wspólne wyjście z mężem na randkę wzmacnia związek. Tez muszę mojego gdzieś wyciągnąć. Strasznie dawno sami nie wyszliśmy. W walentynki mieliśmy 3 rocznicę ślubu i przez choróbsko Młodych kolację jedliśmy w domu. Ale i tak było miło