Witam Was dziewczyny...
Po tak długiej przerwie nie wiem od czego zacząć..poczytałam, przepraszam nie odpisze, bo za wiele tego...
Przede wszystkim w tym nowym roku życzę Wam i Waszym rodzinom wszystkiego co najlepsze, głównie zdrowia, bo to najważniejsze, reszta sama się ułoży...
Strasznie dużo rzeczy się działo przez ten czas, od wymiany przez serwis komputera (która trwała 1,5miesiaca i co odcięło mnie od Was na długggooooo) - dobiło mnie to, operacje Filipa i rekonwalescencje, badania i kontrole, choroby dzieciaków, remont i zostanie w domu, a nie powrót do pracy oraz głownie moją depresje, którą jeszcze leczę.
Widzę, ze dzieciaczki ząbkują, świetnie się rozwijają, wszystko jak należy, mimo krótkotrwałych przeziębień - co niestety pogoda nam ułatwia...
U nas dzieciaki non stop chore, jak nie jedno to drugie i tak się zarażają na wzajem. Obecnie choruje Julia juz2 tygodnie, Filip doszedł do siebie, ale widzę, ze lada dzień znowu go weźmie...:-(
Poza tym mała nie ma jeszcze ząbków, nie siedzi samodzielnie, za to świetnie pełza, co jest straszne, bo ledwo ją na mate położę, wejdę do kuchni, a ona już na połowie salonu..Nadal mało sypia, nigdy nie wiadomo kiedy, jedynie pierwszy sen po wstaniu rano ma po ok 2,5 godziny od wstania, ale nie wiem czy będzie spała 15min, czy 30, czy może godzinę...później niestety mimo usilnych prób "ustawienia" dziecka nie mam poprawy....
W domu sajgon, bo kończyliśmy nieszczęśliwie zaczęty w kwietniu remont holu głównego w domu łącznie z klatka schodowa...cały miesiąc przychodził stolarz i zakładał schody (co przyprawiało mnie o mdłości i dobiło ostatni gwózdek to mojej załamki), mąż kończył gipsówki, zakładanie płytę, malowanie...ja sprzątałam co dzień, bo kurzu co nie miara...
Święta mnie wykończyły, miałam dość wszystkiego, bo jeszcze oczywiście z końcem listopada dowiedziałam sie że moja emerytowana młoda teściowa nie zostanie z dzieckiem, bo woli latać po plotkach, a bo jej swatka tez nie została to czemu ona, no ewentualnie na 3 miesiące może sie zgodzić...co dobrze wie, że ja po 3 miesiącach nie wezmę dziecka do pracy ze sobą...sytuacja jest o tyle patowa, ze 3 osoby zaufane, które mieliśmy an oku do opieki za rozsądne pieniądze całkiem się wyeliminowały (jedna ewentualnie od września i to może). moja pensja jest na tyle niska, ze wynajęcie opiekunki nie wchodzi w gre, bo bede dokładać na nią jeszcze, a żłobka nie mamy...
I to chyba wszystko co pozwoliło na szybki, a zarazem cichy rozwój depresji...na szczęscie moja mama widziała co się dzieje i w porę mi pomogła - lekarz itd, nie zatapiam sie w szczegóły...
Nadal jednak trudno mi sie pogodzić z sytuacja, ze jestem w domu, odcięta od świata, bo nawet nie ma gdzie wyjść, w koło stare babki, młodzi pracują, a i tych jest całkiem mało...no ciągle chore dzieci - jedyna rozrywka to wizyty u lekarza...aaaa od jakiegoś czasu z małymi przerwami godzinny kurs tańca (ale kameralny wśród znajomych)
W końcu odważyłam sie i weszłam tu po tak odległym czasie, co tez dla mnie było trudne, bo niektóre wróciły do pracy, ich życie nabrało niesamowitego pędu, a moje stanęło w miejscu i w wieku 28 lat straciłam prawie wszystko co było jakaś szansą dla mnie - bo do pracy nie mam po co wracać...o nową na tym terenie to jak prawdziwy cud...
Na bieżąco będę starała się wam pisać co i jak, jeżeli w ogóle mnie jeszcze chcecie, a licze sie z tym, ze tak może sie zdarzyć..nie wiem czy ogarnę wszystko...okaże sie...
A narazie zyczę wszystkim spokojnej nocki i miłego święta jutro...