Lila na odparzona pupę polecam przemywanie krochmalem i dodawanie krochmalu do kapieli oraz smarowanie gruba warstwa maści cynkowej, która obsusza i tworzy warstwe ochronną, testowalam wiele srodków i ta metoda jest dosyc skuteczna, zwłaszcza przy duzych odparzeniach, no i wietrzyc jak najwięcej, o ile to mozliwe.
A ja miałam fatalny weekend, najpierw zepsuł sie samochód, w wczoraj umarła nasza sunia, strasznie była schorowana ze starości- bo miła prawie 18 lat, ale jakoś trudno jest sie z tym pogodzić, że jej juz nie ma na swiecie.
Moj ból brzucha sprzed tygodnia sie wyjasnł sam, dostałam @, w zasadzie pierwsza taka normalna, wczesniejsze trwały maksymalnie 1 dzień lub 2 h, czyli tak, jakby ich nie było.
Za to jutro bedzie wielki dzień i to mnie jakos lepiej do tego swiata nastawia, o 21:30 urodzi się Małgosia. Szkoda, ze nie pisałam z Wami rok temu, tylko cichaczem podczytywałam. Dlatego powinnam z rocznym poslizgiem cała sprawę opisać:
Dokładnie rok temu 6 czerwca siedziałam sobie już tydzień na l4 i robiłam ostatnie porzadki. Uważam, że był to typowy syndrom wicia gniazda. W ostatniej chwili stwierdziałam, że musze jeszcze umyc ono i uprac firanki. Więc wlazałam na to 3,5 m po drabinie ściagnełam firanki i zasłony, uprałam je, umyłam okno, firanek juz nie powiesiłam spowrotem, bo na 15:30 musiałam isc na umówione ktg. Wykapana poszłam do szpitala za domem ( do szpitala mam 20 m), podłączyli mnie pod ktg, które nie wykazałao zadnej czynności skurczowej, ale poniewaz dyżur miała moja pani doktor, to poszłam do zabiegówki na profilaktyczne badanie. No i okazało sie, że mam prawie pełne rozwarcie na 4,5 palca. Od razu wysłali mnie na usg i mimo moich protestów, że chce isc do domu po swoja torbe, zatrzymali w szpitalu, nawet wysłali za mna pielgniarke z połoznictwa, żebym nie mykneła przez płot do domu. Całe szczęście torbe przyniosła mi mama 10 min pózniej. O 17 dostałam kroplówke z oksytocyna, bo dalej nie miałam żadnych skurczy i przyszedł mój maz potowarzyszyć mi w niedoli. O 18 nagle odzeszły mi wody, ale ciagle nic mnie nie bolało. Zostałam zaproszona na łóżko do rodzenia i położna przekłuła reszte pęcherza płodowego i wtedy zobaczyłam co to są bóle i skurcze. Jak łupneło to nie wiedziałam, jak się nazywam. Pamietam, że pierwsze trzy skurcze były co 5 min, a potem się zaczęły co 2 min. W zasadzie wszystko działo się bardzo szybko. O 20 okazało sie, że moge juz przeć i dopiero tu zaczęły sie schody, bo ja nie bardzo rozumiałam, jak mam to robić. Zwłaszcza te kolana do siebie mi nie wychodziły, bo ja te moje kopytka ciagle prostowałam i kopałam wszystkich dookoła. Ale całae szczęście o 21:30 Małgosia leżała juz na moim brzuchu, a ja ciagle nie wierzyłam, że to już.
Jak ten rok szybko minał, aż trudno jest mi to sobie wyobrazić.
Dziewczyny ja wiem, że dzisiaj jest dopiero 5, ale jakos nie mogłam sie powstrzymac od opisywania i wogóle niemoge się doczekac jutra.
A ja miałam fatalny weekend, najpierw zepsuł sie samochód, w wczoraj umarła nasza sunia, strasznie była schorowana ze starości- bo miła prawie 18 lat, ale jakoś trudno jest sie z tym pogodzić, że jej juz nie ma na swiecie.
Moj ból brzucha sprzed tygodnia sie wyjasnł sam, dostałam @, w zasadzie pierwsza taka normalna, wczesniejsze trwały maksymalnie 1 dzień lub 2 h, czyli tak, jakby ich nie było.
Za to jutro bedzie wielki dzień i to mnie jakos lepiej do tego swiata nastawia, o 21:30 urodzi się Małgosia. Szkoda, ze nie pisałam z Wami rok temu, tylko cichaczem podczytywałam. Dlatego powinnam z rocznym poslizgiem cała sprawę opisać:
Dokładnie rok temu 6 czerwca siedziałam sobie już tydzień na l4 i robiłam ostatnie porzadki. Uważam, że był to typowy syndrom wicia gniazda. W ostatniej chwili stwierdziałam, że musze jeszcze umyc ono i uprac firanki. Więc wlazałam na to 3,5 m po drabinie ściagnełam firanki i zasłony, uprałam je, umyłam okno, firanek juz nie powiesiłam spowrotem, bo na 15:30 musiałam isc na umówione ktg. Wykapana poszłam do szpitala za domem ( do szpitala mam 20 m), podłączyli mnie pod ktg, które nie wykazałao zadnej czynności skurczowej, ale poniewaz dyżur miała moja pani doktor, to poszłam do zabiegówki na profilaktyczne badanie. No i okazało sie, że mam prawie pełne rozwarcie na 4,5 palca. Od razu wysłali mnie na usg i mimo moich protestów, że chce isc do domu po swoja torbe, zatrzymali w szpitalu, nawet wysłali za mna pielgniarke z połoznictwa, żebym nie mykneła przez płot do domu. Całe szczęście torbe przyniosła mi mama 10 min pózniej. O 17 dostałam kroplówke z oksytocyna, bo dalej nie miałam żadnych skurczy i przyszedł mój maz potowarzyszyć mi w niedoli. O 18 nagle odzeszły mi wody, ale ciagle nic mnie nie bolało. Zostałam zaproszona na łóżko do rodzenia i położna przekłuła reszte pęcherza płodowego i wtedy zobaczyłam co to są bóle i skurcze. Jak łupneło to nie wiedziałam, jak się nazywam. Pamietam, że pierwsze trzy skurcze były co 5 min, a potem się zaczęły co 2 min. W zasadzie wszystko działo się bardzo szybko. O 20 okazało sie, że moge juz przeć i dopiero tu zaczęły sie schody, bo ja nie bardzo rozumiałam, jak mam to robić. Zwłaszcza te kolana do siebie mi nie wychodziły, bo ja te moje kopytka ciagle prostowałam i kopałam wszystkich dookoła. Ale całae szczęście o 21:30 Małgosia leżała juz na moim brzuchu, a ja ciagle nie wierzyłam, że to już.
Jak ten rok szybko minał, aż trudno jest mi to sobie wyobrazić.
Dziewczyny ja wiem, że dzisiaj jest dopiero 5, ale jakos nie mogłam sie powstrzymac od opisywania i wogóle niemoge się doczekac jutra.