Ajajajajjj... U mnie głową w dół, bebzon wielki, wczoraj chyba zauważyłam, że coś się obniżyło... Ma to swoje dobre strony - na szczęście od 2 dni mogę coś, cokolwiek zjeść
Już myślałam, że umrę z głodu i frustracji.
Ale... to niestety też wiąże się z atakiem paniki. To już tak niedługo, a ja chyba niczego bardziej się nie boję. Nigdy się nie interesowałam ciążą, porodami, nawet jakoś nigdy nie chciało mi się słuchać moich koleżanek-matek. Ten temat był mi obcy, odległy i nieciekawy... No i teram mam[emoji14]
Ciąża to niespodzianka dla mnie i mimo przeczytania już tylu rzeczy, mimo szkoły rodzenia, mimo nadrabiania zaległości - nadal mam wrażenie, że nie kumam NIC
Nie wiem jak zapanować nad strachem. Wiem, że nie jest dobrym towarzyszem na porodówce. Szczególnie, że to już nie strach, a raczej panika.
Mam wrażenie, że potrzebna mi jest jakaś konkretna wiedza, umiejętności.
Boję się tego, że sobie nie poradzę, boję się bólu, porodu, boję się, że ten ból mnie pokona, boję się całej krwawej masakry. Jestem tak spanikowana, że nie mogę spać...
Widzę, że tyle kobiet to przeżyło, przeszło, my wszyscy jesteśmy na to dowodem...
Ale nie wiem już na ile to mity, krwawe horrory przekoloryzowane przez emocje, a na ile ta druga część (która enigmatycznie odpowiada "da się przeżyć" z uśmiechem) to bohaterki z twardym tyłkiem, ktore nie chcą mnie straszyć, a pocieszyć.
Mam wrażenie, że chyba lepiej sobie radzicie z tymi emocjami. Mam takie odczucie, że to dla Was bardziej "oczekiwanie", a nie "wyrok"