Nie wytrzymała bym żeby nie powiedzieć mojej mamie. Ona dowiedziała się zaraz po mężu więc jako druga. Długo czekaliśmy na tą ciążę mama wiedziała o staraniach a ja potrzebowałam kogoś kto wtedy mógł mi jakby doradzić albo podnieść na duchu gdy wpadałam w obsesje. Mama w zeszłym roku miała zlosliwego raka, dużo przeszliśmy, operacje, chemię , leczenie wtedy ja byłam jej bardzo potrzebna i prawie nikogo do siebie nie dopuszczala oprócz mnie. Ja musiałam jej robić zastrzyki, ja musiałam jej tłumaczyć że będzie ok, mimo iż miała obok siebie męża i syna czyli mojego tate i brata, ale myślę przez to że ja jako kobieta byłam jej najbardziej potrzebna. Straszny miałam stres w zeszłym roku. Właściwie dowiedzialam się co to znaczy żyć w stresie to jest takie codzienne obciążenie że masz w głowie coś strasznego z czym sobie poradzić nie możesz a mimo to jakoś trzeba egzystować i pomoc innym. Myślę że to wpłynęło na starania a raczej brak efektów. Dopiero jak mama wyglądała coraz lepiej to mnie strach puszczal. A jak prawie zapomnieliśmy o chorobie zaszlam w ciążę! Teraz mama chce się już chwalić i cieszyć ale jeszcze nie pozwoliłam jednak czekam na jutrzejsze usg [emoji3] jejku jak ja się boję... nie wiem czy ten lek mnie do końca ciąży nie opuści?